wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział IX

Nagle z bukietu wypadła na podłogę mała karteczka. Chłopak chciał się po nią schylić jednak mężczyzna był szybszy. W duszy modlił się by to nie było to. Z trwogą spojrzał na liścik.
"Obserwuje Cię."
Właśnie wtedy ciszę przerwał dźwięk telefonu. Zayn zmierzył wzrokiem Harry'ego po czym podbiegł do telefonu. 
-Halo?
-Zayn? Mógłbyś do mnie przyjechać na chwilę? Proszę! Dostałam bardzo dziwny podarek i nie mam pojęcia co z tym zrobić wydaje mi się, że umiałbyś mi pomóc.
-Kto mówi?
-Co? Oh najmocniej przepraszam! To ja, Perrie. 
Mulat złapał się z głowę, dosłownie. Nie spodziewał się telefonu od kobiety. Nastolatek, stojący z boku, z niepokojem przyglądał się całej tej rozmowie. Od razu wyczuł, że dzieje się coś niedobrego. 
-Proszę Zayn przyjdź jak najszybciej. 
-Perrie, ja...
Nim detektyw zdążył dokończyć, blondynka rozłączyła się. 
-Harry, obawiam się, że pizza będzie musiała poczekać.
***
Malik stał razem ze swoim podopiecznym przed jednym z droższych hoteli, znajdujących się w Londynie. Tam znajdowała się Edwards. Nawet nie spostrzegli kiedy, znajdowali się w środku, pukając do drzwi ze złotą tabliczką "206". Kobieta otworzyła niemal natychmiast. Siłą wciągnęła dwójkę do pokoju hotelowego. 
-Jak dobrze, że już jesteś Zayn... - zaczęła. 
Przerwała w pół zdania kiedy zauważyła nieznanego chłopca. 
-Nie wiedziałam, że masz syna. 
-Bo nie mam. 
Mężczyzna odchrząknął, przyciągając nastolatka, za ramiona, do siebie. 
-To Harry. Adoptowałem go kilka dni temu. 
Blondynka wyciągnęła rękę w kierunku młodzieńca. 
-Cześć, jestem Perrie. Siostra Zayna. 
Nim chłopiec mógł wykonać jakikolwiek ruch, Malik odciągnął go do tyłu. 
-Wydawało mi się, że miałaś do mnie jakąś sprawę, Pezz - powiedział powoli. 
Edwards zacmokała i pobiegła do łazienki. Wróciła z wazonem kwiatów. 
-Ta kartka była dołączona do bukietu - odezwała się niepewnie, podając mężczyźnie świstek. 
Detektyw dobrze wiedział co to będzie. Spodziewał się tego. Powoli zerknął na liścik. "Obserwuję Cię", znowu. Znowu te same dwa wyrazy, a co najważniejsze to samo pismo. 
-Myślisz, że mógłbyś poprosić kogoś by się tym zajął?
-Myślę, że może nawet zajmę się tym osobiście. 
***
Malik rozglądnął się. Siedział z Harry'm w pizzerii, w końcu obiecał. Czekali na swoje jedzenie. Nie było zbyt wiele ludzi. Jakiś szatyn, siedzący pod oknem, czytający książkę. Pewna starsza pani z małą dziewczynką, zapewne wnuczką. 
-Nie wspominałeś nic o tym, że masz siostrę - odezwał się nagle Harry. 
-Nie było okazji. 
-Słucham? Twoja siostra jest jedną z największych gwiazd muzyki pop, a ty mi mówisz, że nie było okazji mi o tym powiedzieć!
Zayn szybko zakrył usta chłopca, dłonią. 
-Nie każdy musi o tym wiedzieć - wysyczał. 
-Przepraszam, ale - młodzieniec przerwał, zapewne szukając odpowiednich słów - to było nie fair z twojej strony. 
-Życie też jest nie fair, młody. 
-Nie nazywaj mnie tak!
W tym momencie przyszła kelnerka, niosąc dwa okrągłe talerze pizzy. 
-Smacznego - powiedziała cicho i szybko się ulotniła. 
Obydwoje zaczęli w ciszy jeść. Harry rozglądnął się jakby obserwując czy nikt im się nie przysłuchuje. Przełknął kawałek pizzy i przysunął się do mężczyzny. 
-Czy to znaczy, że dziadków też mam?
Oczy detektywa zrobiły się niczym pięciozłotówki, a on sam zaczął kasłać dławiąc się jedzeniem. Kiedy już się trochę uspokoił, podniósł wzrok. Spojrzał prosto w szmaragdowe oczy chłopca, który dalej grzecznie czekał na odpowiedź. 
-Nie wiesz co się stało z Edwardsami? - spytał chłodno. 
Młodzieniec zamyślił się na chwilę. 
-Nie - odparł zgodnie z prawdą. 
Malik poczuł łzy napływające do oczu. Wziął kilka głębszych wdechów. 
-Zginęli w wypadku samochodowym. 
Zapadła niezręczna cisza. 
-Przepraszam, tak bardzo mi przykro.
-Nie przepraszaj Harry, to nie twoja wina, tylko moja. 
***
Zayn potarł dłonie o siebie. Przeklinał w duchu, że nie zabrał ze sobą rękawiczek. Stali na cmentarzu wraz z chłopakiem. Szatyn pochylił się i strzepnął cienką warstwę śniegu z pomnika. Mulat wziął głęboki oddech. Przyglądnął się Harry'emu. Chciał opowiedzieć mu historię swoich rodziców, chciał się przed nim otworzyć, jednak bał się, że to trochę za dużo dla chłopca.
-Harry? Możemy jechać już do domu? Chciałbym z Tobą o czymś porozmawiać.



_________________________________________________________________________________
Hejo :)
Długo się zastanawiałam nad tym czy przerywać akurat w takim momencie, ale trzeba zrobić napięcie ;)
Tak więc za rozdział poznamy historię śmierci małżeństwa Edwards. 
I dowiedzieliśmy się, że Perrie jest jedną z większych gwiazd muzyki pop!!!
To wyjaśnia dziwne miejsca spotkań ;)
Oraz zwróćcie uwagę na szatyna z pizzerii, on tu jeszcze wróci ;)
Do zobaczenia <3
KOCHAM WAS <3 

sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział VIII

Zayn powoli podniósł powieki. W powietrzu dało się wyczuć zapach pierników. Mężczyzna przetarł twarz. Wstał z posłania. Szybko posprzątał pościel i poduszkę znajdującą się na sofie w salonie. Jako, że miał tylko jedną sypialnię oddał ją Harry'emu a on sam pozwolił sobie skończyć na kanapie. Ciągnięty boskim zapachem, podążył do kuchni. Tam zastał nastolatka, siedzącego na blacie, wesoło machającego nogami. Mulat odruchowo spojrzał na zegarek. Po dziewiątej.
-Przygotowałem dla Ciebie pierniczki - powiedział chłopak, tym samym zwracając uwagę Malika.
Wyciągnął w jego kierunki brązową torbę. Detektyw ujął ją delikatnie.
-Dziękuję - odpowiedział szorstkim, porannym głosem.
Młodzieniec uśmiechnął się słodko.
-Idziesz dzisiaj do pracy?
-Tak Harry, muszę nadrobić kilka dni.
-Jest sobota, myślałem, że spędzimy ją razem.. - głos chłopca załamał się - jak rodzina - wyszeptał.
-Nie będę zbyt długo, obiecuję.
Zayn wyszedł z kuchni, kierując się w stronę łazienki.
***
-Myślałeś o tym?
-Słucham?
Malik podniósł wzrok znad paru zdjęć, które znajdowały się na stoliku. Nie obchodziło go, że miał przerwę. Obiecał Harry'emu, że nie będzie dzisiaj długo i miał zamiar dotrzymać tej obietnicy.
-W ogóle mnie nie słuchałeś prawda?
Na ziemię przywrócił go głos podirytowanej Jesy. No tak, w końcu to razem z nią wybrał się do kawiarni.
-Zayn ty wiesz po co są przerwy w pracy? Żeby odpocząć!
-Jesy rozumiem...
-Gówno rozumiesz! - przerwała mu ostro kobieta.
Mulat westchnął wiedząc, że lepiej bardziej nie drażnić koleżanki. Odłożył fotografie na bok, wcześniej wkładając je do specjalnej koperty.
-Nareszcie! Skoro już przestałeś się bawić w nekrofila, może zechcesz ze mną porozmawiać?
-Dobrze Jess, rozmawiajmy.
Szatynka upiła łyk kawy.
-Czy myślałeś o mojej propozycji?
-Propozycji? - powtórzył mężczyzna niepewnie.
-Cholera jasna! Wtedy też mnie nie słuchałeś?!
Nelson odrzuciła włosy do tyłu i upiła kolejny łyk kawy na uspokojenie.
-Dobrze zacznijmy od początku - powiedziała powoli - kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy, mówiłeś, że potrzebujesz większego mieszkania mam rację?
Zayn przytaknął.
-Znalazłam jedno, o czym mówiłam Ci wczoraj przez telefon, ale jak widać nie słuchałeś. Wysłałam Ci ogłoszenie, ale obawiam się, że nie przejrzałeś go jeszcze prawda?
Kolejne przytaknięcie.
-Oh Zayn, jak ja z Tobą wytrzymuję?
-Nie mam pojęcia Jesy, ale wiedz, że jestem bardzo wdzięczny za wszystko co dla nas robisz.
***
-Więc jeszcze raz, nie zauważyłeś żadnego potencjalnego przedmiotu na miejscu zbrodni?
Detektyw przetarł zmęczoną twarz dłonią. Czuł, że jeszcze chwila, a od natłoku myśli dostanie paskudnego bólu głowy.
-Nie było tam nic. Kompletnie nic. - odpowiedział drugi mężczyzna.
Malik przejrzał zdjęcia Bethany. Nie pozostawało wątpliwości, że ciało było w kawałkach. Głowa, tułów, ręce i nogi - wszystko oddzielone od siebie. Teraz pozostawało pytanie czym została pocięta.
-Jeżeli wolno mi wysunąć jakąś hipotezę, proszę pana - zaczął niepewnie blondyn.
Został tu przywołany jako, że to on sprawdzał miejsce zbrodni. Niall pracował dla mulata od niedawna i często bywał nieśmiały. Malik posłał w jego stronę pokrzepiający uśmiech.
-Dajesz Niall.
-Obstawiał bym siekierę.
-Siekierę? Można wiedzieć czemu?
Irlandczyk przygryzł nerwowo dolną wargę. Zaczął rozglądać się dookoła jakby szukając odpowiedzi.
-Kiedyś - zaczął - czytałem o historii pewnej kobiety. Przypadek wydaje mi się bardzo podobny. Podobne miejsce zbrodni, również bez żadnych śladów. Ciało też w kawałkach. Historia kobiety "Manekina", jak ją nazwano, nigdy nie została rozwiązana. Udało się dociec, że ciało zostało porąbane siekierą. Po prostu - zawahał się na chwilę - mam przeczucie, że to może być to samo narzędzie.
-Ciekawa historia Niall, naprawdę.  W jakich latach wydarzyła się ta zbrodnia?
-Nie pamiętam proszę pana.
-Jakbyś mógł, znajdź to dla mnie dobrze?
-Oczywiście.
-Dziękuję, możesz wrócić do swoich zajęć.
Mężczyzna właśnie otwierał drzwi, gdy detektyw przypomniał sobie o jeszcze jednej sprawie.
-I jeszcze jedno Niall...
-Słucham?
-Proszę zwracaj się do mnie po imieniu.
-Oczywiście proszę pa....znaczy Zayn.
***
Kiedy na zegarze wybiła godzina szesnasta trzydzieści, mulat przekroczył próg swojego mieszkania.
-Harry! - zawołał.
Odpowiedziała mu głucha cisza. Zdziwiony mężczyzna wszedł w głąb domu.
-Harry! - krzyknął ponownie.
Wtedy drzwi od jego dawnej sypialni skrzypnęły i wyłoniła się postać młodzieńca, który czym prędzej podbiegł do Malika by mocno go uścisnąć.
-Tęskniłem za Tobą Zayn.
Detektyw schylił się i cmoknął chłopca w czółko, jak to miał w zwyczaju.
-Jak ci minął dzień Harry?
-Nudno. Albo spałem albo oglądałem telewizję. Szkoda, że nie zadzwoniłeś, o której będziesz w domu, zrobiłbym obiad.
-Harry, dobrze wiesz, że nie musisz.
-Ale chcę, chcę w ten sposób ci się odwdzięczyć.
-A co ty na to byśmy pojechali na pizzę?
Nastolatek podskoczył radośnie.
-Weź tylko jakąś kurtkę i możemy jechać.
Zielonooki załatwił to w mgnieniu oka. Jednak wychodząc z sypialni w dłoniach trzymał nie tylko potrzebne ubranie, lecz również mały bukiecik kwiatów.
-Czyżbyś miał cichą wielbicielkę Harry?
-Nie wiem. Przyszła dzisiaj pewna kobieta i mi to wręczyła.
Serce Zayna przyśpieszyło.
-Jaka kobieta Harry?
-Nie mam pojęcia, nie widziałem twarzy. Powiedziała tylko, że to dla mnie.
Nagle z bukietu wypadła na podłogę mała karteczka. Chłopak chciał się po nią schylić jednak mężczyzna był szybszy. W duszy modlił się by to nie było to. Z trwogą spojrzał na liścik.
"Obserwuje Cię."
Właśnie wtedy ciszę przerwał dźwięk telefonu.



_________________________________________________________________________________
Wy wiecie, że to chyba jeden z dłuższych rozdziałów? 
Mamy delikatny świąteczny akcent na początku PIERNIKI <3
Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. Wesołych Świąt :)
Tak wiem spóźnione życzenia ehh xd
Następny rozdział pojawi się kilka dni przed/w Nowym Roku :)
Tak więc 
DO ZOBACZENIA :3
KOCHAM WAS <3

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział VII

Zayn, jak zwykle, ucałował chłopaka w czółko i opuścił pokój. Pomiędzy nim a Harry'm wytworzyła się jakaś specjalna więź. Mulat codziennie przychodził do nastolatka i rozmawiał z nim. Rozmawiali dosłownie o wszystkim. Mężczyzna siedział tak długo dopóki młodzieniec, nie zasnął. Jednak detektywowi zostały dwa dni, nim będzie musiał wrócić do Londynu. Nasz bohater usiadł w salonie, posyłając smutny uśmiech w stronę Elisabeth, która siedziała na przeciwko.
-Nie chcesz go opuszczać prawda? - spytała kobiecinka.
-Nie. Szkoda mi tego chłopaka.
-Wiesz Harry nie potrzebuje wiele - zaczęła staruszka.
Zayn przełknął głośno ślinę i przyjrzał się uważnie opiekunce. Ona chyba nie myśli o tym, prawda?
-Co masz na myśli?
-Wiesz, Harry jest typem samotnika i doskonale radzi sobie sam, ale czasami potrzebuje kogoś z kim mógłby porozmawiać. Trochę jak ty - uśmiechnęła się - Lubi Cię, więc nie będzie chciał Ci robić na złość i nie będzie sprawiał kłopotów.
-Chyba nie sugerujesz, że mam go adoptować?
Mężczyzna spojrzał się na Beth, nie wierząc jej słowom. On ledwo znajduje czas dla siebie. Nie poradził by sobie mając na głowie jeszcze kogoś dodatkowo.
-Proszę, przemyśl to Zayne - szepnęła staruszka, używając starego zdrobnienia.
-Nie nazywaj mnie tak, nie mam już ośmiu lat - zaśmiał się detektyw.
***
-Adoptujesz go? - w słuchawce rozbrzmiał głos Jesy.
-Nie wiem, Jess. Chciałbym ale nie wiem czy dam radę.
Malik westchnął ciężko i przejechał dłonią po włosach. Jak tylko wrócił z sierocińca wykonał telefon do przyjaciółki. Potrzebował jej rady.
-Zayn wiesz, że zawsze będę Cię wpierać, prawda? Jeśli chcesz to zrobić to zrób. Obiecuję, że zrobię co tylko będę mogła żeby ci pomóc.
Mulat uśmiechnął się.
-Dziękuję Jesy. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. Przyjedziesz jutro? Chcę żebyś była ze mną kiedy będę podpisywał dokumenty, to bardzo ważny moment dla mnie.
-Oczywiście. Wtedy we trójkę wrócimy do Londynu?
-Tak.
***
Mężczyzna uśmiechnął się do Nelson. Ta położyła mu dłoń na ramieniu.
-Nie denerwuj się. Wszystko będzie okej - szepnęła na ucho.
Czarnowłosy przytaknął. Dwójka wkroczyła do biura, gdzie przywitała ich Margaret.
-Jestem z Ciebie dumna Zayn - powiedziała staruszka.
Malik uśmiechnął się promiennie. Po krótkiej chwili do pokoju wszedł Harry razem z Elisabeth.
***
Jesy głaskała nastolatka uspokajająco po plecach, przytulając go mocno do swojej piersi. Biedaczek. Gdy usłyszał o adopcji, nie mógł przestać płakać z wzruszenia. Obydwoje stali przed sierocińcem, czekając na detektywa, który musiał podpisać jeszcze kilka papierów. Kiedy wreszcie kruczoczarna czupryna pojawiła się na horyzoncie, chłopiec nie wytrzymał i czym prędzej pobiegł w jej kierunku.
-Dziękuję - mówił przez łzy - Tak bardzo dziękuję Ci Zayn. Obiecuję, że będę się dobrze zachowywał, i że będę zdobywał same dobre oceny w szkole, i obiecuję, że nie będę sprawiał żadnych problemów.
Mężczyzna uśmiechnął się. Wiedział, że podjął właściwą decyzję. Cmoknął Harry'ego w czółko, jak to miał w zwyczaju, i poczekał aż młodzieniec się nie uspokoi. Potem całą trójką wsiedli do auta. Dzisiaj brunetka prowadziła. Styles usnął jak tylko wyjechali z miasta.
-Jest uroczy - odezwała się nagle kobieta, przerywając tym samym rozmyślania mulata.
-Kto?
-Harry - zaśmiała się - Chyba nie myślałeś, że mówię o Tobie?
Malik również się zaśmiał.
-No weź Jess. Przecież to oczywiste, że Ci się podobam.
I właśnie w takiej miłej atmosferze minęły im cztery godziny podróży.



_________________________________________________________________________________
Tada!!!!
I jak się czujecie z tym, że Zayn adoptował Harry'ego? :D
Ktoś coś przeczuwał :) ?
Do zobaczenia za kilka dni <3
Kocham Was! <3 <3 <3 


sobota, 7 listopada 2015

Rozdział VI

Zayn przebudził się punktualnie o ósmej. Kiedy otworzył oczy, zdziwił się, gdy nie ujrzał swojej sypialni. Zamrugał kilka razy, próbując sobie przypomnieć gdzie jest. Gdy usłyszał przemiły kobiecy głos zza drzwi od razu wszystko samo mu się przypomniało. Był u Margaret. Obiecał jej, że dzisiaj jako opiekun pójdzie do sierocińca.
-Zayne, jesteś gotowy? - spytała.
Mężczyzna odburknął coś, co zapewne miało być czymś w stylu "daj mi chwilę" i wstał z posłania. Przebrał się w codzienne ubrania i wyszedł z pokoju gościnnego. Zszedł na dół do kuchni, gdzie czekała starsza pani, a razem z nią talerz naleśników.
-Jedz na zdrowie - odparła kobiecinka, stawiając przed Malikiem posiłek.
***
Mulat szybko odnalazł się w nowej roli opiekuna. Zabawa z dziećmi dawała mu wiele radości i dzięki niej zapomniał o zmartwieniach jakie czekają na niego w Londynie. Układał właśnie klocki z jednym z chłopców, gdy nagle ktoś niczym burza, wszedł do sierocińca, mocno zatrzaskując za sobą drzwi. Detektyw spojrzał na Elisabeth, która siedziała przy stoliku, karmiąc małą Amy.
-To Harry - szybko wyjaśniła kobieta - Zawsze tak wchodzi.
-Może powinienem pójść i z nim...?
-Porozmawiać? Możesz spróbować złotko, ale Harry jest bardzo trudnym przypadkiem.
Zayn pokiwał głową na znak, że rozumie. Szybko wstał ze swojego miejsca i skierował się na schody.
-Przedostatnie drzwi po lewej - usłyszał za sobą.
***
Mężczyzna stał przed drzwiami, nie za bardzo wiedząc, jak się zachować. Powinien tak po prostu wejść czy może lepiej byłoby zapukać? Przypomniał sobie jaki on był jako nastolatek i stwierdził, że powinien zapukać. Tak więc, zapukał. Chwila ciszy, jakieś dziwne odgłosy dobiegające zza drzwi.
-Wejdź.
Malik przełknął ślinę i wszedł. Pokój urządzony był w brązowych barwach. Trzy piętrowe łóżka, trzy komody i jedno okno na samym końcu pokoju. Po lewej były drzwi prowadzące do łazienki.
-Po co ty przyszedłeś?
Pytanie chłopaka, natychmiast przywróciło Mulata na ziemię.
-Chciałbym z Tobą porozmawiać.
Nastolatek wywrócił oczami. Zayn odchrząknął i zaczął:
-Jak się tu znalazłeś?
-Jak wszyscy.
-To znaczy?
-Rodzice postanowili się mnie pozbyć.
-Nie mów głupot, jestem pewien, że gdyby mogli to...
-Zamknij się! Mam dość takiego pierdolenia! - przerwał ostro Harry -Oni mnie nie chcieli, rozumiesz?
Detektyw nie mógł, nie zauważyć, że oczy chłopca zaszkliły się delikatnie.
-Zawsze byłem dla nich problemem, ciężarem. Byłem niechciany. Matka próbowała się mnie pozbyć na różne sposoby, raz trafiłem do szpitala i wtedy wszystko wyszło. Ich pociągnęli do odpowiedzialności, a ja wylądowałem tu.
Mężczyzna czuł, że musi coś zrobić. Podszedł kilka kroków bliżej i przytulił nastolatka, pozwalając mu schować twarz w swoich ramionach. Harry rozpłakał się już całkiem.
-Ja tylko chciałem, żeby ktoś mnie kochał. Czy ja proszę o zbyt wiele? - szeptał do samego siebie.
Zayn próbował go pocieszyć, jednak kiedy zobaczył, że to nie przynosi żadnych rezultatów, siedział w ciszy. Najwyraźniej chłopak dusił to w sobie tyle czasu, że musi to teraz wypłakać. Malik głaskał go tylko uspokajająco po plecach, kiedy nagle usłyszał ciche, przesłodkie chrapanie. Nastolatek zasnął w jego ramionach. Mulat ułożył go delikatnie na łóżku, przykrył kołdrą. Cmoknął go jeszcze w czółko i wyszedł z pokoju.

_________________________________________________________________________________
Hej :>
O to ja z nowym rozdziałem :3
I nie wiem kiedy kolejny :c
Weno wróć >.<
Haha do zobaczenia :*

Kocham Was <3

poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział V

Zayn szybko dopił swoją kawę, a kubek odstawił na stół. Skierował się do sypialni. Wyjął stary, poniszczony, zielony plecak, do którego spakował najważniejsze rzeczy. Z plecakiem w ręce, opuścił mieszkanie. 
***
Zaparkował swój samochód, przed tak dobrze znanym mu budynkiem z czerwonej cegły. Zgasił silnik i wyjął klucze ze stacyjki. Siedział jeszcze przez chwilę na swoim siedzeniu, jednak w końcu zebrał się w sobie. Zgarnął swoją skórzaną kurtkę z tylnego siedzenia, telefon schował do kieszeni spodni i wyszedł na zewnątrz. Stanął przed dużymi, dębowymi drzwiami. Wziął głęboki oddech i wszedł do środka. W tle mignęła mu złota tabliczka z napisem "Sierociniec w Bradford". 
***
-Więc Zayn, jak ci się powodzi? - zaczęła Margaret. 
Mężczyzna upił łyk herbaty. 
-Dobrze. 
-Całe życie będę pamiętać Twój przypadek - rzekła Elisabeth. 
Malik w ciszy przysłuchiwał się rozmowie starszych kobiecinek. Znał tę historię na pamięć, no cóż w końcu to była jego historia. 
-Była okropna burza w 1993r. Nie działały telefony, światło. Położyłyśmy wszystkie dzieci szybciej spać, a my same siedziałyśmy w salonie, popijając herbatę. Nie spodziewałyśmy się nikogo o tej porze, zwłaszcza w taką pogodę. I nagle ktoś zapukał. Pamiętam jak się ociągałam, nim podeszłam do drzwi - zaśmiała się - Kiedy ujrzałam małe zawiniątko na wycieraczce, moją pierwszą myślą było, że to jakiś zagubiony kotek bądź piesek - spojrzała na Mulata - A to był tylko nasz mały Zayn, który w krótkim czasie stał się ulubieńcem każdej pracownicy sierocińca. Zawsze cichy, spokojny, jednak mimo wszystko pomocny. Niestety nic nie wiedzieliśmy o Twojej rodzinie, więc temat ten zawsze zręcznie omijaliśmy. Później zawitali do nas Edwardsowie, razem ze swoją córką Perrie. Chyba jedna z najbardziej znana rodzina w Wielkiej Brytanii, zaraz za rodziną królewską. Para milionerów, która angażowała się w mnóstwo akcji charytatywnych, zwiedzała świat, pomagając wszystkim, komu tylko mogli. W 2005r. odwiedzili nasz sierociniec. Jak tylko przekroczyli próg budynku i zobaczyli Ciebie, Zayn, wiedziałam, że wezmą Cię pod swoje skrzydła - uśmiechnęła się do detektywa - I tak się stało. Miałeś, bodajże, dwanaście lat gdy nas opuściłeś - zakończyła Margaret. 
Z przyczyn oczywistych żadna z kobiet nie wspomniała o potwornym wypadku, w którym zginęło małżeństwo milionerów i Zayn im był za to bardzo wdzięczny. 
***
Malik planował już opuścić sierociniec. Czas spędzony z Margaret, Elisabeth i innymi opiekunkami, których imion już nawet nie pamiętał był wspaniały. Żałował, że aż tyle czasu stracił walcząc z samym sobą, czy przyjechać tu czy nie. Był już przy drzwiach, gdy usłyszał czyjś krzyk na piętrze. Niewiele myśląc, szybko pobiegł w tamtym kierunku. Oczom ukazał mu się chłopak, na oko szesnastoletni, leżący na ziemi, pocierający ramię. 
-Pierdolony James - burknął pod nosem nastolatek, nie zdając sobie sprawy z obecności dorosłego. 
-Pomóc Ci? 
Młodzieniec zmierzył wzrokiem Mulata, a mężczyznę przeszyło spojrzenie jego szmaragdowych tęczówek. 
-Dam sobie radę - wysyczał. 
Wstał z ziemi, otrzepał się i zmierzał do jednego z pokoi. 
-Jestem Zayn. 
-Harry - rzucił chłopak oschle i zniknął za drzwiami jednego z pokoi. 


_________________________________________________________________________________
Yey :3
To ja <3
Więc dowiedzieliśmy się dzisiaj, że Zayn został adoptowany. Oraz poznaliśmy nowego bohatera - Harry'ego! 
I tak to jest te kilka niespodzianek, które obiecywałam :3
I będzie ich jeszcze więcej! 
Ale to później ;)
I w planach mam bynajmniej 2 nowych bohaterów ;)
Ale nie razie nie będę zdradzać zbyt wiele c:
Więc za tydzień postaram się o nowy rozdział, a teraz poczujmy się niczym w jakiejś telenoweli: 
Co z trupem?
Co ze śledztwem?
Jaki charakter będzie miała znajomość Zayna i Harry'ego?
Na te pytania, oraz na wiele innych, znajdziemy odpowiedzi w następnych rozdziałach!
Ale jak na razie jestem ciekawa waszych opinii :3
Więc jak sądzicie jak to się skończy? Co z tego wszystkiego wyniknie?
Nie powiedziane, że któregoś z pomysły nie wykorzystam, bo mówiąc szczerze wiem jak chcę to poprowadzić ff ale jakieś wątki poboczne itd, zawsze są mile widziane ;)
To jest chyba najdłuższa moja notka xD
Tak więc, już kończę i do zobaczenia za tydzień!
<3

sobota, 10 października 2015

Rozdział IV

Zayn spojrzał jeszcze raz na zegarek. Dziewczyna jak zwykle się spóźniała. Miał ochotę uciec z tego motelowego pokoju, jednak szybko skarcił się w myślach za ten dziecinny pomysł. Próbował już kilka razy się z nią spotkać, ale nigdy nie był dość odważny, by spojrzeć jej w oczy. Dziś się to zmieni. Usiadł na łóżku. Westchnął ciężko i ukrył twarz w dłoniach. Rozglądnął się po pomieszczeniu. Odchodząca ze ścian szaro-zielona farba, brązowa wykładzina z masą plam. Jedyną zaletą tego miejsca, by to, że znajdowało się ono na obrzeżach Londynu. Mężczyzna, pogrążony we własnych myślach, nie usłyszał cichego pukania do drzwi. Odskoczył, kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Spojrzał na postać przed sobą. Zamrugał kilka, jakby oślepiony niewidocznym snopem światła. Dziewczyna nic się nie zmieniła. Te same blond włosy, sięgające jej trochę za ramiona. Te same wąskie usta, teraz mocno poprawione konturówką, by wydawały się większe. I te same spojrzenie błękitnych, przypominających bezchmurne niebo, oczu.
-Zayn?
Oczy Malika zaszkliły się niebezpiecznie. Nie widział jej od tak dawna. Mocno przytulił się do kobiety, chowając twarz w jej szyi.
-Przepraszam Perrie, tak bardzo przepraszam - wyszeptał.
Desperacko złapał się koszulki blondynki, jakby bojąc się, że odejdzie. Stali tak przez jeszcze bardzo długi czas, nim któreś z nich odważyło się odezwać.
-Chciałabym powiedzieć, że to nie Twoja wina, ale dobrze wiesz, że byłoby to kłamstwo. Chciałabym Ci powiedzieć, że wszystko będzie w porządku, ale nie mogę Ci tego powiedzieć - oznajmiła smutno kobieta.
Mulat przytaknął, na znak, że rozumie co się do niego mówi. Wiedział, że to wszystko było jego winą.
-Przepraszam - powtórzył - Naprawdę przepraszam. Obiecuję, że teraz wszystko się zmieni.
Czuł się taki bezsilny.
-Już mi to kiedyś obiecywałeś.
Perrie uśmiechnęła się obojętnie.

***

Tej nocy Zayn nie mógł spać. Wiercił się z boku na bok. Później robił wszystko by jednak udało mu się zasnąć. Wywietrzył pokój, wypił ciepłe mleko, nawet poszedł wziąć drugą ciepłą kąpiel. Wszystko na darmo. Wpatrzony w zdjęcie przedstawiające jego rodzinę, siedział na łóżku. Uśmiechnięte twarze pięcioosobowej rodziny. Znów poczuł napływające do oczu łzy. Szybkim ruchem odłożył fotografię na właściwe miejsce. Już się dość dzisiaj napłakał. Przetarł oczy wierzchem dłoni, tym razem kierując swój wzrok na nocne niebo za oknem. Wziął głęboki oddech. Nagle dostał olśnienia. Zaczął biegać po pokoju w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Gdy wreszcie go znalazł, wystukał odpowiedni numer.
-Halo?
Po drugiej stronie słuchawki odezwała się zaspana Jesy. No tak, w końcu była druga w nocy.
-Spotkajmy się tam gdzie zawsze - powiedział, po czym rozłączył się, nie dając kobiecie możliwości odpowiedzieć.

***

-Rozmawialiście? - spytała kobieta.
Mężczyzna upił łyk gorącej herbaty i przytaknął.
-I jak? Lepiej?
-Zdecydowanie, dziękuję Jesy. Perrie nie zmieniła się przez te trzy lata.
Mulat zdobył się na delikatny uśmiech, który brunetka chętnie odwzajemniła.
-Może uda wam się odbudować relacje, sprzed wypadku - szepnęła cicho, bardziej do siebie niż do mężczyzny naprzeciwko.
Nastała cisza. Siedzieli w małej kawiarence, znajdującej się niedaleko domku Nelson. Lokal był czynny całą dobę, dlatego było to częste miejsce ich nocnych spotkań.
-Wezmę kilka dni wolnych i pojadę do Bradford - odezwał się nagle Malik.
-Nareszcie zaczynasz mnie słuchać.
-Chcę odwiedzić sierociniec.
Detektyw spojrzał prosto w miodowe tęczówki pracownicy, szukając zgody. Kobieta przygryzła dolną wargę. Dla obydwu ten temat był bardzo niewygodny.
-Jesteś gotowy? - zapytała, powoli dobierając słowa.
Mężczyzna pokiwał głową na tak, po czym szybko odwrócił wzrok. Nie był gotowy, ale chciał spróbować. Czuł, że musiał tam wrócić, ciągnęła go jakaś niewidzialna siła. Nie mówił tego nikomu, lecz ostatnimi czasy znowu śniło mu się jak błądził korytarzami ośrodka. Jak zagląda do każdego pokoju, szuka kogokolwiek, jednak nikogo nie ma. Czuje się zagrożony, aczkolwiek nie widzi zagrożenia.
-Dobranoc.
Słowa Jesy przywróciły go do rzeczywistości. Stała w progu kawiarni, przygotowana do wyjścia. Pomachała do Zayn na pożegnanie, szepcząc ciche "Powodzenia". Mulat dopija swoją herbatę i sam, również, zaczyna szykować się do opuszczenia lokalu.


_________________________________________________________________________________
WIELKI POWRÓT!!!
Przepraszam, że rozdział trochę mdły, ale w następnym mogę obiecać trochę niespodzianek c:
Poznacie historię Zayna i przybędzie do nas nowa postać :3
Choć szczerze, mam wrażenie, że już się trochę domyślacie co się będzie działo ;)
Tak więc miejcie oczy szeroko otwarte na następny rozdział! 
I do zobaczenia :*
Kocham was <3

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział III

Zayn przetarł dłonią zmęczoną twarz i pochylił się do przodu. Poprawił się na swoim niewygodnym krześle. Przed nim była kobieta, dzieliło ich biurko, na którym stał magnetofon, nagrywający całą rozmowę. Przyglądał się jej badawczo. Nic nie dało wyczytać się z jej twarzy.
-O której znalazła Pani  ciało? - zapytał.
-Nie pamiętam dokładnie godziny. - zaczęła powoli Jade - Wstałam około szóstej. Poszłam pod prysznic, zaparzyłam sobie kawę. Wydaje mi się, że było coś około szóstej trzydzieści kiedy wyjrzałam przez okno i zauważyłam jak leży. Na początku myślałam, że śpi. Wie Pan jak teraz młodzi się zachowują.
-Nie zdziwiło Panią, że śpi na dworze w zimie?
Spojrzał na nią sceptycznie. Mężczyźnie już coś się nie zgadzało. Przyjrzał się jeszcze raz kobiecie na przeciwko niego. Kasztanowe, falowane włosy opadały jej na ramiona. Posiadała bystre spojrzenie brązowych tęczówek, skrywanych za szkłem okularów. Pełne usta. Była bez makijażu. Wygląda tak niewinnie, niczym małe dziecko. Czy ona mogła być mordercą?
-Wyszłam z domu, by ją obudzić. Kiedy nie zareagowała na moje słowa, podeszłam do niej. Nie oddychała. Wtedy zadzwoniłam na policję. Jeśli mam zgadywać, było to około siódmej.
-Nie zadzwoniła Pani na pogotowie?
-Nie widziałam powodu, żeby tam dzwonić. Ta kobieta i tak już nie żyła.
-Dziękuję za tę cenne informacje, panno Thirlwall.
Tymi słowami pożegnał się detektyw. Szatynka dalej siedziała, nie okazując emocji. Intrygowało to Malika. Rzucił jeszcze jedno przelotne spojrzenie na kobietę i szybkim krokiem opuścił pokój przesłuchań.
***
Wchodząc do domu, Zayn od razu skierował się do sypialni. Przetarł dłonią twarz, wdychając cichutko. Rozejrzał się po pokoju, krzywiąc się. Musi tu w końcu posprzątać. Wzrokiem powędrował na półkę nocną, a dokładniej na ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało jego cała rodzinę. Poczuł taką pustkę w sercu. Zaśmiał się cynicznie i przejechał dłonią po fotografii. Potrzebował kogoś w trybie natychmiastowym. Szybkim ruchem wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Jesy.
-Zayn?
Podskoczył kiedy usłyszał głos kobiety w słuchawce. Wyczuwał w jej głosie nutkę niepokoju.
-Wszystko okej?
Mężczyzna odchrząknął nim się odezwał.
-Tracę powietrze.
To proste zdanie, wiele znaczyło dla tej dwójki, było ich hasło. Po drugiej stronie słuchawki, nastała cisza.
-Już jadę. - powiedziała agentka specjalna.
Nim się rozłączyła w tle było słychać szumy i zapinanie zamka błyskawicznego. Malik uśmiechnął się do siebie. Myśl, że nie jest sam, sprawiała że czuł się lepiej.

_________________________________________________________________________________
Mam wrażenie, że ten rozdział jest krótszy niż poprzednie :c
To jest wada pisania na telefonie, tam się wydaje że długość jest ok >.<
Udało mi się dodać ten rozdział, jestem dumna z siebie, że znalazłam na to czas :3
Wydaje mi się, że następny rozdział będzie za około tydzień :)
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział II

Gdy Zayn Malik przybył na miejsce zdarzenia, policja już zbierała się do odjazdu. Od teraz jego zespół będzie prowadził tę sprawę. Jedyną osobą, która pozostała była podkomisarz Leigh-Anne Pinnock, która szybkim krokiem podeszła do detektywa.
-Witam, Panie Malik. - przywitała się. 
Mężczyzną odchrząknął coś przez szalik. Zimy w Londynie nie są zbyt mroźne, jednak dziś było wyjątkowo chłodno a detektyw zbyt szybko marznął. Rozprostował zziębnięte palce u rąk i zabrał okrywający usta materiał. 
-Dzień Dobry, Pani Pinnock. Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. 
-Ma Pan rację. - zaśmiała się lekko. - Ostatnio ciągle się mijamy. 
Wymienili ze sobą jeszcze kilka zdań dotyczących pogody i innych niezbyt ważnych i interesujących rzeczy. Mulat już szykował się do dołączenia do reszty zespołu kiedy podkomisarz poruszyła jeszcze jedną, dotkliwą dla detektywa, kwestię.
-Słyszałam o tym, że wczoraj dostał Pan bukiecik róż. - odezwała się cicho kobieta.
Zayna zamurowało. Był prawie pewien, że nikt nie wiedział o tym incydencie poza nim i Jesy, rzecz jasna. Odwrócił wzrok. W jego głowie kłębiła się masa pytań. Skąd ona to wie? Czy wie o tym ktoś jeszcze? Kto im o tym powiedział? Od razu wykluczył Pannę Nelson. Zna ją tak długo, że wiedział, że nie byłaby w stanie zrobić mu czegoś takiego. Potrząsnął głową, próbując wyrzucić z niej natrętne myśli. Szybko pożegnał się z panią podkomisarz i przeszedł przez taśmę oddzielającą. Ciało już znajdowało się w czarnym worku. To oznacza, że wykonane zostały już zdjęcia z miejsca zdarzenia. Detektyw zanotował sobie w myślach, by przejrzeć je jak najszybciej. Rozejrzał się. Jego zespół przeglądał teren w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Mulat wyjął z kieszeni szarego płaszcza paczkę papierosów. Starał się rzucić, ale teraz potrzebował tych papierosów najbardziej na świecie. Zbyt wiele myśli zaprzątało mu jego umysł. Szybko odpalił jednego i  mocno zaciągnął się dymem. Wystraszył się, omal nie wypuszczając papierosa spomiędzy palców kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Odskoczył do tyłu.
-Jesy. - syknął. 
Szatynka zaśmiała się cicho. Wtedy Zayn poczuł kolejną dłoń na drugim ramieniu. Odwrócił głowę w tamtą stronę. Miał obok siebie mężczyznę. Był mniej więcej jego wzrostu. Miał farbowane blond włosy, jasne niebieskie oczy i zaróżowione policzki. 
-Cześć Niall. - przywitał się Mulat. 
-Dzień Dobry. - odpowiedział blondyn. - Przeszukałem teren. Nie znalazłem niczego szczególnego. - dodał ciszej, przeciągając każdą sylabę. 
Detektyw przytaknął. Rozejrzał się jeszcze raz, jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje. Westchnął i przetarł zmęczoną twarz dłonią. 
-Ktoś w ogóle poznał tożsamość ofiary? - zapytał na głos. 
Nagle jak na jego zawołanie, przed oczami wyrosła mu Eleanor Calder. 
-Bethany White. Miała około dwudziestu trzech lat. Pochodzi z Manchesteru. Do Londynu przyjechała na studia. Wczoraj w nocy wybrała się do klubu. Z powrotem do domu już nie dotarła. - powiedziała jakby od niechcenia. 
Zayn przytaknął i zlustrował kobietę od stóp do głów. Była jego wzrostu, ewentualnie troszkę niższa. Bardzo szczupła. Falowane, jasne, kasztanowe włosy. Ciemne oczy. Różowiutkie usta. Ubrana była w czarną skórzaną kurtkę i czarne dżinsy. 
-Po lewej stronie jest opuszczony magazyn, a po prawej księgarnia "Pity Party". - tłumaczyła szatynka. -Właścicielką księgarni jest Melanie Martinez. Na parterze jest księgarnia, a na piętrze mieszkanie.
Niall zrobił dziwną minę, gdy usłyszał nazwę sklepu a Eleanor tylko wzruszyła ramionami. 
-Panna Melanie tu mieszka? - zapytał Malik, rzucając papierosa na ziemię i gasząc go czubkiem buta. 
-Nie. - odparła agentka. - W mieszkanku na piętrze mieszka jej jedyna pracownica. To właśnie ona zadzwoniła dziś rano gdy znalazła ciało. 
-Jak się nazywa pracownica?
I wtedy Mulat usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się. 
-Nazywam się Jade Thirlwall. To ja do was zadzwoniłam.

_________________________________________________________________________________
Tada!
Mamy rozdział 2 :)
Raczej nie byłoby go tak szybko gdyby nie Karolina (jedna i druga <3), więc podziękowania dla nich i dla mojej kochanej Natalki, która musi to sprawdzać xD

I pamiętajcie: przecinki to zło xD
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3



poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział I

Nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie się różnił od poprzednich. Zayn Malik wstał jak zwykle punktualnie. Przetarł oczy wierzchem dłoni i odgarnął kosmyki włosów z twarzy. Wstał, zabrał czystą bieliznę i ruszył pod prysznic. Wychodząc z łazienki, od razu skierował się do kuchni. Zrobił sobie kawę, którą później popijał, czytając gazetę. Brudny kubek odstawił do zlewu i poszedł się przebrać. Kiedy był już prawie gotowy ułożył jeszcze swoje kruczoczarne włosy. Zgarnął kluczyki z szafki stojącej w przedpokoju i opuścił mieszkanie. Jak zwykle sprawdził trzy razy czy drzwi są dobrze zamknięte i dopiero wtedy skierował się do podziemnego parkingu. Wzrokiem szybko odnalazł swojego czarnego Rolls-Royce'a. Wjeżdżając na główną ulicę, pochwalił się w duchu za bycie trochę wcześniej dzięki czemu uniknął korków. Zatrzymał się koło piekarni na jednej z głównych ulic. Tam, jak każdego dnia, zakupił kilka rogalików z czekoladą. Zostawił samochód, dla bezpieczeństwa, na parkingu przed piekarnią i stamtąd na piechotę udał się do pracy. Do przejścia miał dwie ulice. Wchodząc do budynku przywitał się i wymienił kilka zdań z recepcjonistką - Samanthą, po czym udał się do windy. Sprawdził godzinę. Miał jeszcze dziesięć minut nim cały wydział zacznie tętnić życiem. Idealnie. Zatrzymał się na czwartym piętrze i od razu skierował się do swojego biura. Paczkę z rogalikami odstawił na biurko. Usiadł na krześle biurowym, westchnął głęboko, a twarz skrył w dłoniach. Z dnia na dzień czuł się coraz bardziej zmęczony wszystkim. Wyprostował się na siedzeniu. Nie zauważył kiedy jego dziesięć dodatkowych minut przeminęło. Wzdrygnął się gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Nim zdążył otworzyć usta, w progu pojawiła się kobieta. Jej długie włosy o kolorze czekoladowego brązu opadały na ramiona. Miała okrągłą twarz, mały zgrabny nosek i pełne usta.  Rozejrzała się po pokoju swoimi dużymi miodowymi oczami i uśmiechnęła się. Miała delikatny makijaż, a ubrana była w dżinsy i czerwoną koszulę. 
-Miło Cię widzieć, Jesy.
Kobieta zaśmiała się krótko. Podeszła bliżej. 
-Widzę, że jednak mnie nie posłuchałeś. - powiedziała. 
-Doskonale sobie radzę. Nie potrzebuję odpoczynku. 
-Zayn, proszę. - szatynka spojrzała błagalnie. 
Mężczyzna westchnął. Jesy Nelson była nie tylko agentką specjalną w jego wydziale, równie dobrze sprawdzała się w roli bardzo dobrej przyjaciółki. Wpatrywali się w siebie oboje w ciszy, którą nagle przerwał dźwięk telefonu. Mulat jak najszybciej podniósł słuchawkę. To była Samantha, kazała mu jak najszybciej przyjść do recepcji. Razem z koleżanką udał się tam jak najszybciej. Drogę pokonali w kompletnej ciszy, nawet na siebie nie patrząc. W recepcji ujrzeli Sam, która w dłoniach trzymała ogromny bukiet czerwonych róż. Malik zamrugał kilka razy, spojrzał się na szatynkę. Uśmiechnęła się delikatnie i wzruszyła ramionami, nie wiedząc jak zareagować. Jego wzrok znów przeniósł się na panią Samanthę. Odchrząknął. 
-Zayn, ten bukiet jest zaadresowany do Ciebie. - odezwała się nieśmiało recepcjonistka. 
Mężczyzna skinął głową i przejął kwiaty od kobiety. Razem z Jesy wrócili do jego biura, Malik położył kwiaty na biurko po czym spojrzał wymownie na koleżankę. 
-Możesz mi to wyjaśnić? - zapytał. 
Szatynka otworzyła usta ze zdziwienia. 
-Myślisz, że to ode mnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
Mężczyzna odchrząknął. 
-Jesy, nie wiem co ten gest miał znaczyć...
-Ale Zayn - kobieta przerwała mu ostro. - ja tego nie wysłałam. 
Detektyw przyjrzał się jej uważnie. Znał Jesy na tyle dobrze, że wiedział iż mówi prawdę. 
-Jeśli nie ty, to kto? - zastanowił się głośno. 
Nelson wzruszyła ramionami. 
-Może będzie jakaś karteczka?
Spojrzeli się po sobie i zaczęli przeszukiwać bukiet. 
-Mam! - krzyknęła, po chwili, uradowana szatynka.
W dłoniach trzymała małą, żółtą kartkę. 
-Czytaj. - pospieszył ją Zayn. 
Kobieta wzięła głęboki wdech. Spojrzała na kartkę. Wydała z siebie zduszony krzyk i wypuściła liścik z rąk. Złapała się krawędzi biurka i zasłoniła dłonią usta. 
-Jesy to nie pora ani miejsce na wygłupy.  - warknął Mulat. 
Po czym schylił się i przeczytał na głos: Obserwuję Cię.

_________________________________________________________________________________
Yey ^^
Skończyłam :)
Więc tak oto prezentuję wszem i wobec rozdział 1, który w sumie wiele nie mówi ale musimy od czegoś zacząć, moi drodzy ;)
Tak więc, pod koniec dostałam przypływu weny mam nadzieję, że moja wena zostanie ze mną jak najdłużej (nie lubię tej blokady pisarskiej :c) i nie urwę gdzieś w połowie jak w pozostałych przypadkach. Zatem, żeby nie przedłużać wstawiam już teraz :3
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3

sobota, 15 sierpnia 2015

Prolog

Stoi w nocy przed domem, nie zważając na zimno. Na jej kasztanowe włosy spada bialutki puch. Stoi i obserwuje. W  środku ktoś jest. Niski chłopak o ciemnych włosach. Dziewczyna nie widzi zbyt dużo. Jest za ciemno. Postać krząta się po domu. Brunetka uśmiecha się w myślach. Wie, że on będzie następny.
~*~
Gdyby ktoś jeszcze wczoraj powiedział Zaynowi, że jego życie zmieni się o 180 stopni za sprawą bukietu róż, wyśmiałby go. Wręcz skręcałby się ze śmiechu, mając problem by zaczerpnąć powietrza aby później pokiwać głową na boki, wycierając łzy z kącików oczu. Lecz dziś gdy go dostał był całkowicie poważny. Może dlatego, że do kwiatów była dołączona żółta karteczka z krótką wiadomością. Obserwuję Cię.

_________________________________________________________________________________

Hej :)
Tak to znów ja. Nie wiedziałam czy pisać jakieś powitanie, czy cokolwiek takiego ale stwierdziłam, że i tak nie wiem co tam napisać i tak dalej, Więc zaczynamy od razu prologiem :3
Rozdział 1 jest już tak w większości napisany ale nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zepsuła, więc kartka, na której wszystko było napisane gdzieś mi zniknęła :c
Ale powinnam ją za niedługo znaleźć ^^
Do zobaczenia <3