czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział XIII

Bankiet zbliżał się coraz większymi krokami. Zayn nie miał zbyt wiele czasu na przygotowania, dalej remontował dom i próbował rozwikłać sprawę Bethany. Na razie wszystko stoi w miejscu, brak podejrzanych. I tak oto Malik znalazł się w miejscu, do którego rzadko zaglądał - do prosektorium. Złapał ostatni świeży, od zapachu stęchlizny, chłap powietrza i otworzył drzwi. Odór śmierci od razu uderzył go w nozdrza. Mężczyzna pochylający się nad trupem, odwrócił się. Był średniego wzrostu, dobrze zbudowany. Miał na oko coś koło dwudziestki. Krótko przystrzyżone brązowe włosy. Zlustrował  detektywa uważnym spojrzeniem czekoladowych tęczówek.
-Dawno Cię tu nie widziałem Zayn - powiedział, podchodząc bliżej i wyciągając rękę.
Mulat uścisnął dłoń.
-Wiesz prosektorium nie jest zbyt przyjaznym miejscem.
Patolog tylko się zaśmiał.
-Swoją drogą - kontynuował Malik - nie przyszedłem tu w sprawach towarzyskich.
-Oh oczywiście. Więc w czym Ci mogę pomóc?
-Wiadomo coś w sprawie Bethany White?
Szatyn przytaknął, po czym podszedł do jednego ze stołów do autopsji i odkrył, kryjącą się pod białym materiałem, kobietę. Sięgnął ręką po czarną podkładkę z klipsem, do którego przymocowana była zapisana kartka.
-Mam tutaj zapisek, że ofiara zmarła około piątej rano, a znaleziona została o godzinie ósmej trzydzieści. Była martwa zanim ktoś postanowił pociąć ją na kawałki. Przyczyna zgonu jest dosyć ciekawa.
-Liam - powiedział Zayn ostrzegawczo.
To nie czas ani miejsce na czarny humor patologa. Mężczyzna odchrząknął.
-Otóż przyczyną zgonu był tritlenek diarsenu potocznie znany jako arszenik.
Detektywa zamurowało. Ta sprawa była ciężka i skomplikowana już od początku, ale teraz nic nie trzymało się kupy. Kto do cholery paradował by po Londynie z arszenikiem w kieszeni?
-Dziękuję Liam.
-Do usług.
***
Zayn biegał po domu jak oszalały. Za kilka godzin miał zacząć się bankiet, a on dalej miał tyle rzeczy do zrobienia.
-Cholera jasna! - zaklął kiedy poczuł zapach spalenizny.
Szybko pobiegł do swojego pokoju. Prędko podniósł żelazko i zabrał swoje czarne spodnie od garnituru, na których teraz widać było wielką dziurę w kształcie żelazka. Mężczyzna zaklął siarczyście, po raz kolejny tego dnia, i rzucił ubraniem gdzieś w bok. Usiadł na rogu łóżka i schował twarz w dłoniach. Jeszcze chwila i zadzwoni do Jesy, wciskając jej żałosną wymówkę o tym jak bardzo źle się czuję, że nie może się ruszyć a tym bardziej jechać na bankiet. Na myśl o przyjaciółce, zadzwonił dzwonek w drzwiach. Nim mulat zdążył wykonać jakikolwiek ruch do pokoju weszła kobieta.
-Oh Zayne - powiedziała, łapiąc się za głowę.
Ona sama była w pięknej, koronkowej, czerwonej sukience. Jej włosy układały się falami na ramionach. Miała delikatny makijaż, podkreślający jej urodę. Stukot jej obcasów dało się słyszeć w całym domu kiedy opuściła pokój i wróciła po chwili trzymając w dłoniach ciemny materiał.
-Co ty byś beze mnie zrobił - mruknęła i rzuciła je w stronę detektywa.
Były to czarne, zwężane spodnie. Malik wziął oddech ulgi. On sam nie wiedział co by zrobił bez przyjaciółki.
-Przebierz się.
Kiedy był już ładnie wyszykowany, ktoś zapukał delikatnie do pokoju.
-Wchodź, Harry! - zawołał.
-Skąd wiedziałeś, że to ja?
-Jesy nie puka do drzwi, przynajmniej nie do tych.
Nastolatek przytaknął, po czym podszedł nieśmiało do rodzica i złapał go za ramię tak by starszy się trochę schylił w jego stronę.
-Mogę Ci ułożyć włosy?  - szepnął mu na ucho.
Mężczyzna przytaknął, uśmiechając się lekko. Chłopak odwzajemnił uśmiech i posadził Malika na łóżku. Przyniósł z łazienki lakier do włosów i zaczął bawić się końcówkami, układając je w przeróżny sposób. Kiedy był zadowolony z efektu, spryskał swoje arcydzieło lakierem.
-Przyjemnej zabawy - mruknął, ucałowując prawy policzek mulata, po czym opuścił pomieszczenie.
***
Bankiet, jak zwykle, nie był zbyt żywy. Każdy w eleganckim stroju sączył powoli najdroższe, wykwintne, francuskie czerwone wino. Zayn przysiadł przy stole razem z Jesy i Niall'em, którzy postanowili wybrać się tu razem.
-Tak w ogóle zapomniałam spytać - zaczęła rozmowę szatynka - jak sprawuje się Harry? Sprawia jakieś problemy?
-Przepraszam kto? - blondyn patrzył się z zdezorientowaniem na parę przyjaciół.
-Mój syn.
-Wow, Zayn, nie wiedziałem, że masz syna. Gratulacje, ile ma lat?
-Szesnaście.
Irlandczyk przytaknął, czując się coraz bardziej nieswojo. Detektyw prędko to zauważył.
-Adoptowałem go jakieś kilka miesięcy temu - sprostował.
-No tak, teraz wszystko się zgadza - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie.
-Nie, nie sprawia żadnych problemów - tym razem mulat zwrócił się do kobiety - Jest wręcz marzeniem każdego rodzica.
Na tym rozmowa się urwała, a każdy na powrót się zamyślił.
-A wy nie tańczycie?
Każdy podniósł głowę na dźwięk nowego głosu. Przy stoliku stała uśmiechnięta od ucha do ucha podkomisarz Leigh-Anne. Jej włosy spięte były w kok, miała mocny makijaż, który całość dopełniała czerwona szminka. Jej czarna, długa aż do ziemi, sukienka mocno opinała się na jej ciele co tylko podkreślało jej krągłości.
-A może pan panie detektywie?
-Ja?
-Skusiłby się pan na mały taniec?
Malik parsknął śmiechem.
-Droga pani, ja nie tańczę.
Kobieta zrobiła smutną minkę.
-Proszę - zamruczała - dla mnie, powinien być wyjątek.
***
Zayn tak właściwie sam nie wiedział jak to się stało. W jednej chwili był z panią podkomisarz na parkiecie, kołysząc się w rytm Mozarta, a w następnej miał przyszpiloną panią Pinnock do ściany toalety, całując ją zachłannie. Skłamałby, mówiąc, że tego nie chciał. Wręcz tego pragnął. Dłonie kobiety szybko odnalazły drogę do zamka jego spodni. Z kolei ręce Malika błądziły po nogach Leigh-Anne podwijając jej sukienkę coraz wyżej. Żadne z nich nie przejmowało się brakiem jakichkolwiek głębszych emocji w ich postępowaniu. Obydwoje chcieli tylko zaznać rozkoszy, którą mogli uzyskać przy pomocy drugiego. Mulat trzymając kobietę mocno w swych objęciach, wchodził w nią ostro. Jego ruchy były szybkie i mocne. Podkomisarz jęczała, wbijając swe długie paznokcie w ramiona i plecy detektywa. Nie minęło długo nim oboje osiągnęli szczyt. Unormowali swoje oddechy, poprawili ubranie i fryzurę, po czym wyszli idąc w dnie różne strony.



_________________________________________________________________________________
Ten rozdział jest niemiłosiernie długi!
Ale pisanie go było istną przyjemnością *.*
Swoją drogą za niedługo będę poprawiać zakładkę "bohaterowie"
Tak tylko informuję ;)


Do zobaczenia jutro :*

1 komentarz:

  1. Bankiet? Uwielbiam go, na takich zawsze dzieje się najwięcej *-*
    Harry jest taaaki słodki, matulu :D
    Lubię Zayna, kojarzy mi się z takim Bondem no i nawet jest podobny do Damona (i to naprawdę ogromny komplement:D)
    A Jesy jest super przyjaciółką!
    Ta scena z Leigh jest ekstra, lubię takie :D Boże co ze mną XD
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń