niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział III

Zayn przetarł dłonią zmęczoną twarz i pochylił się do przodu. Poprawił się na swoim niewygodnym krześle. Przed nim była kobieta, dzieliło ich biurko, na którym stał magnetofon, nagrywający całą rozmowę. Przyglądał się jej badawczo. Nic nie dało wyczytać się z jej twarzy.
-O której znalazła Pani  ciało? - zapytał.
-Nie pamiętam dokładnie godziny. - zaczęła powoli Jade - Wstałam około szóstej. Poszłam pod prysznic, zaparzyłam sobie kawę. Wydaje mi się, że było coś około szóstej trzydzieści kiedy wyjrzałam przez okno i zauważyłam jak leży. Na początku myślałam, że śpi. Wie Pan jak teraz młodzi się zachowują.
-Nie zdziwiło Panią, że śpi na dworze w zimie?
Spojrzał na nią sceptycznie. Mężczyźnie już coś się nie zgadzało. Przyjrzał się jeszcze raz kobiecie na przeciwko niego. Kasztanowe, falowane włosy opadały jej na ramiona. Posiadała bystre spojrzenie brązowych tęczówek, skrywanych za szkłem okularów. Pełne usta. Była bez makijażu. Wygląda tak niewinnie, niczym małe dziecko. Czy ona mogła być mordercą?
-Wyszłam z domu, by ją obudzić. Kiedy nie zareagowała na moje słowa, podeszłam do niej. Nie oddychała. Wtedy zadzwoniłam na policję. Jeśli mam zgadywać, było to około siódmej.
-Nie zadzwoniła Pani na pogotowie?
-Nie widziałam powodu, żeby tam dzwonić. Ta kobieta i tak już nie żyła.
-Dziękuję za tę cenne informacje, panno Thirlwall.
Tymi słowami pożegnał się detektyw. Szatynka dalej siedziała, nie okazując emocji. Intrygowało to Malika. Rzucił jeszcze jedno przelotne spojrzenie na kobietę i szybkim krokiem opuścił pokój przesłuchań.
***
Wchodząc do domu, Zayn od razu skierował się do sypialni. Przetarł dłonią twarz, wdychając cichutko. Rozejrzał się po pokoju, krzywiąc się. Musi tu w końcu posprzątać. Wzrokiem powędrował na półkę nocną, a dokładniej na ramkę ze zdjęciem, które przedstawiało jego cała rodzinę. Poczuł taką pustkę w sercu. Zaśmiał się cynicznie i przejechał dłonią po fotografii. Potrzebował kogoś w trybie natychmiastowym. Szybkim ruchem wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Jesy.
-Zayn?
Podskoczył kiedy usłyszał głos kobiety w słuchawce. Wyczuwał w jej głosie nutkę niepokoju.
-Wszystko okej?
Mężczyzna odchrząknął nim się odezwał.
-Tracę powietrze.
To proste zdanie, wiele znaczyło dla tej dwójki, było ich hasło. Po drugiej stronie słuchawki, nastała cisza.
-Już jadę. - powiedziała agentka specjalna.
Nim się rozłączyła w tle było słychać szumy i zapinanie zamka błyskawicznego. Malik uśmiechnął się do siebie. Myśl, że nie jest sam, sprawiała że czuł się lepiej.

_________________________________________________________________________________
Mam wrażenie, że ten rozdział jest krótszy niż poprzednie :c
To jest wada pisania na telefonie, tam się wydaje że długość jest ok >.<
Udało mi się dodać ten rozdział, jestem dumna z siebie, że znalazłam na to czas :3
Wydaje mi się, że następny rozdział będzie za około tydzień :)
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział II

Gdy Zayn Malik przybył na miejsce zdarzenia, policja już zbierała się do odjazdu. Od teraz jego zespół będzie prowadził tę sprawę. Jedyną osobą, która pozostała była podkomisarz Leigh-Anne Pinnock, która szybkim krokiem podeszła do detektywa.
-Witam, Panie Malik. - przywitała się. 
Mężczyzną odchrząknął coś przez szalik. Zimy w Londynie nie są zbyt mroźne, jednak dziś było wyjątkowo chłodno a detektyw zbyt szybko marznął. Rozprostował zziębnięte palce u rąk i zabrał okrywający usta materiał. 
-Dzień Dobry, Pani Pinnock. Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział i uśmiechnął się delikatnie. 
-Ma Pan rację. - zaśmiała się lekko. - Ostatnio ciągle się mijamy. 
Wymienili ze sobą jeszcze kilka zdań dotyczących pogody i innych niezbyt ważnych i interesujących rzeczy. Mulat już szykował się do dołączenia do reszty zespołu kiedy podkomisarz poruszyła jeszcze jedną, dotkliwą dla detektywa, kwestię.
-Słyszałam o tym, że wczoraj dostał Pan bukiecik róż. - odezwała się cicho kobieta.
Zayna zamurowało. Był prawie pewien, że nikt nie wiedział o tym incydencie poza nim i Jesy, rzecz jasna. Odwrócił wzrok. W jego głowie kłębiła się masa pytań. Skąd ona to wie? Czy wie o tym ktoś jeszcze? Kto im o tym powiedział? Od razu wykluczył Pannę Nelson. Zna ją tak długo, że wiedział, że nie byłaby w stanie zrobić mu czegoś takiego. Potrząsnął głową, próbując wyrzucić z niej natrętne myśli. Szybko pożegnał się z panią podkomisarz i przeszedł przez taśmę oddzielającą. Ciało już znajdowało się w czarnym worku. To oznacza, że wykonane zostały już zdjęcia z miejsca zdarzenia. Detektyw zanotował sobie w myślach, by przejrzeć je jak najszybciej. Rozejrzał się. Jego zespół przeglądał teren w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów. Mulat wyjął z kieszeni szarego płaszcza paczkę papierosów. Starał się rzucić, ale teraz potrzebował tych papierosów najbardziej na świecie. Zbyt wiele myśli zaprzątało mu jego umysł. Szybko odpalił jednego i  mocno zaciągnął się dymem. Wystraszył się, omal nie wypuszczając papierosa spomiędzy palców kiedy poczuł dłoń na swoim ramieniu. Odskoczył do tyłu.
-Jesy. - syknął. 
Szatynka zaśmiała się cicho. Wtedy Zayn poczuł kolejną dłoń na drugim ramieniu. Odwrócił głowę w tamtą stronę. Miał obok siebie mężczyznę. Był mniej więcej jego wzrostu. Miał farbowane blond włosy, jasne niebieskie oczy i zaróżowione policzki. 
-Cześć Niall. - przywitał się Mulat. 
-Dzień Dobry. - odpowiedział blondyn. - Przeszukałem teren. Nie znalazłem niczego szczególnego. - dodał ciszej, przeciągając każdą sylabę. 
Detektyw przytaknął. Rozejrzał się jeszcze raz, jakby sprawdzał czy nikt go nie obserwuje. Westchnął i przetarł zmęczoną twarz dłonią. 
-Ktoś w ogóle poznał tożsamość ofiary? - zapytał na głos. 
Nagle jak na jego zawołanie, przed oczami wyrosła mu Eleanor Calder. 
-Bethany White. Miała około dwudziestu trzech lat. Pochodzi z Manchesteru. Do Londynu przyjechała na studia. Wczoraj w nocy wybrała się do klubu. Z powrotem do domu już nie dotarła. - powiedziała jakby od niechcenia. 
Zayn przytaknął i zlustrował kobietę od stóp do głów. Była jego wzrostu, ewentualnie troszkę niższa. Bardzo szczupła. Falowane, jasne, kasztanowe włosy. Ciemne oczy. Różowiutkie usta. Ubrana była w czarną skórzaną kurtkę i czarne dżinsy. 
-Po lewej stronie jest opuszczony magazyn, a po prawej księgarnia "Pity Party". - tłumaczyła szatynka. -Właścicielką księgarni jest Melanie Martinez. Na parterze jest księgarnia, a na piętrze mieszkanie.
Niall zrobił dziwną minę, gdy usłyszał nazwę sklepu a Eleanor tylko wzruszyła ramionami. 
-Panna Melanie tu mieszka? - zapytał Malik, rzucając papierosa na ziemię i gasząc go czubkiem buta. 
-Nie. - odparła agentka. - W mieszkanku na piętrze mieszka jej jedyna pracownica. To właśnie ona zadzwoniła dziś rano gdy znalazła ciało. 
-Jak się nazywa pracownica?
I wtedy Mulat usłyszał ciche chrząknięcie. Odwrócił się. 
-Nazywam się Jade Thirlwall. To ja do was zadzwoniłam.

_________________________________________________________________________________
Tada!
Mamy rozdział 2 :)
Raczej nie byłoby go tak szybko gdyby nie Karolina (jedna i druga <3), więc podziękowania dla nich i dla mojej kochanej Natalki, która musi to sprawdzać xD

I pamiętajcie: przecinki to zło xD
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3



poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział I

Nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie się różnił od poprzednich. Zayn Malik wstał jak zwykle punktualnie. Przetarł oczy wierzchem dłoni i odgarnął kosmyki włosów z twarzy. Wstał, zabrał czystą bieliznę i ruszył pod prysznic. Wychodząc z łazienki, od razu skierował się do kuchni. Zrobił sobie kawę, którą później popijał, czytając gazetę. Brudny kubek odstawił do zlewu i poszedł się przebrać. Kiedy był już prawie gotowy ułożył jeszcze swoje kruczoczarne włosy. Zgarnął kluczyki z szafki stojącej w przedpokoju i opuścił mieszkanie. Jak zwykle sprawdził trzy razy czy drzwi są dobrze zamknięte i dopiero wtedy skierował się do podziemnego parkingu. Wzrokiem szybko odnalazł swojego czarnego Rolls-Royce'a. Wjeżdżając na główną ulicę, pochwalił się w duchu za bycie trochę wcześniej dzięki czemu uniknął korków. Zatrzymał się koło piekarni na jednej z głównych ulic. Tam, jak każdego dnia, zakupił kilka rogalików z czekoladą. Zostawił samochód, dla bezpieczeństwa, na parkingu przed piekarnią i stamtąd na piechotę udał się do pracy. Do przejścia miał dwie ulice. Wchodząc do budynku przywitał się i wymienił kilka zdań z recepcjonistką - Samanthą, po czym udał się do windy. Sprawdził godzinę. Miał jeszcze dziesięć minut nim cały wydział zacznie tętnić życiem. Idealnie. Zatrzymał się na czwartym piętrze i od razu skierował się do swojego biura. Paczkę z rogalikami odstawił na biurko. Usiadł na krześle biurowym, westchnął głęboko, a twarz skrył w dłoniach. Z dnia na dzień czuł się coraz bardziej zmęczony wszystkim. Wyprostował się na siedzeniu. Nie zauważył kiedy jego dziesięć dodatkowych minut przeminęło. Wzdrygnął się gdy usłyszał ciche pukanie do drzwi. Nim zdążył otworzyć usta, w progu pojawiła się kobieta. Jej długie włosy o kolorze czekoladowego brązu opadały na ramiona. Miała okrągłą twarz, mały zgrabny nosek i pełne usta.  Rozejrzała się po pokoju swoimi dużymi miodowymi oczami i uśmiechnęła się. Miała delikatny makijaż, a ubrana była w dżinsy i czerwoną koszulę. 
-Miło Cię widzieć, Jesy.
Kobieta zaśmiała się krótko. Podeszła bliżej. 
-Widzę, że jednak mnie nie posłuchałeś. - powiedziała. 
-Doskonale sobie radzę. Nie potrzebuję odpoczynku. 
-Zayn, proszę. - szatynka spojrzała błagalnie. 
Mężczyzna westchnął. Jesy Nelson była nie tylko agentką specjalną w jego wydziale, równie dobrze sprawdzała się w roli bardzo dobrej przyjaciółki. Wpatrywali się w siebie oboje w ciszy, którą nagle przerwał dźwięk telefonu. Mulat jak najszybciej podniósł słuchawkę. To była Samantha, kazała mu jak najszybciej przyjść do recepcji. Razem z koleżanką udał się tam jak najszybciej. Drogę pokonali w kompletnej ciszy, nawet na siebie nie patrząc. W recepcji ujrzeli Sam, która w dłoniach trzymała ogromny bukiet czerwonych róż. Malik zamrugał kilka razy, spojrzał się na szatynkę. Uśmiechnęła się delikatnie i wzruszyła ramionami, nie wiedząc jak zareagować. Jego wzrok znów przeniósł się na panią Samanthę. Odchrząknął. 
-Zayn, ten bukiet jest zaadresowany do Ciebie. - odezwała się nieśmiało recepcjonistka. 
Mężczyzna skinął głową i przejął kwiaty od kobiety. Razem z Jesy wrócili do jego biura, Malik położył kwiaty na biurko po czym spojrzał wymownie na koleżankę. 
-Możesz mi to wyjaśnić? - zapytał. 
Szatynka otworzyła usta ze zdziwienia. 
-Myślisz, że to ode mnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
Mężczyzna odchrząknął. 
-Jesy, nie wiem co ten gest miał znaczyć...
-Ale Zayn - kobieta przerwała mu ostro. - ja tego nie wysłałam. 
Detektyw przyjrzał się jej uważnie. Znał Jesy na tyle dobrze, że wiedział iż mówi prawdę. 
-Jeśli nie ty, to kto? - zastanowił się głośno. 
Nelson wzruszyła ramionami. 
-Może będzie jakaś karteczka?
Spojrzeli się po sobie i zaczęli przeszukiwać bukiet. 
-Mam! - krzyknęła, po chwili, uradowana szatynka.
W dłoniach trzymała małą, żółtą kartkę. 
-Czytaj. - pospieszył ją Zayn. 
Kobieta wzięła głęboki wdech. Spojrzała na kartkę. Wydała z siebie zduszony krzyk i wypuściła liścik z rąk. Złapała się krawędzi biurka i zasłoniła dłonią usta. 
-Jesy to nie pora ani miejsce na wygłupy.  - warknął Mulat. 
Po czym schylił się i przeczytał na głos: Obserwuję Cię.

_________________________________________________________________________________
Yey ^^
Skończyłam :)
Więc tak oto prezentuję wszem i wobec rozdział 1, który w sumie wiele nie mówi ale musimy od czegoś zacząć, moi drodzy ;)
Tak więc, pod koniec dostałam przypływu weny mam nadzieję, że moja wena zostanie ze mną jak najdłużej (nie lubię tej blokady pisarskiej :c) i nie urwę gdzieś w połowie jak w pozostałych przypadkach. Zatem, żeby nie przedłużać wstawiam już teraz :3
Do zobaczenia :*
Kocham Was <3

sobota, 15 sierpnia 2015

Prolog

Stoi w nocy przed domem, nie zważając na zimno. Na jej kasztanowe włosy spada bialutki puch. Stoi i obserwuje. W  środku ktoś jest. Niski chłopak o ciemnych włosach. Dziewczyna nie widzi zbyt dużo. Jest za ciemno. Postać krząta się po domu. Brunetka uśmiecha się w myślach. Wie, że on będzie następny.
~*~
Gdyby ktoś jeszcze wczoraj powiedział Zaynowi, że jego życie zmieni się o 180 stopni za sprawą bukietu róż, wyśmiałby go. Wręcz skręcałby się ze śmiechu, mając problem by zaczerpnąć powietrza aby później pokiwać głową na boki, wycierając łzy z kącików oczu. Lecz dziś gdy go dostał był całkowicie poważny. Może dlatego, że do kwiatów była dołączona żółta karteczka z krótką wiadomością. Obserwuję Cię.

_________________________________________________________________________________

Hej :)
Tak to znów ja. Nie wiedziałam czy pisać jakieś powitanie, czy cokolwiek takiego ale stwierdziłam, że i tak nie wiem co tam napisać i tak dalej, Więc zaczynamy od razu prologiem :3
Rozdział 1 jest już tak w większości napisany ale nie byłabym sobą gdybym czegoś nie zepsuła, więc kartka, na której wszystko było napisane gdzieś mi zniknęła :c
Ale powinnam ją za niedługo znaleźć ^^
Do zobaczenia <3