piątek, 23 grudnia 2016

Epilog

Jesy przełknęła ślinę. Otarła wierzchem dłoni łzy zbierające się pod powiekami. Otworzyła szafę, z której wyjęła sukienkę specjalnie na takie okazje. Przejrzała się w lustrze, jedną ręką sprawdzając jak materiał będzie się na niej prezentował. Liczyła na to, że nie będzie musiała jej ubierać. Nie teraz, nie dla niego. Poczuła ucisk w gardle. Rzuciła ubranie na łóżko i podeszła do okna, otwierając je szybkim ruchem. Zimne powietrze podziałało na nią kojąco. Coś ją tknęło. Odeszła od okna i pobiegła do pokoju obok. Wszędzie było ciemno, tylko niewielkie światełko tliło się w łazience. Podeszła tam szybkim krokiem. Drzwi zaskrzypiały smutno. Szatynka tylko westchnęła i wzięła z apteczki kilka bandaży.

***

Kiedy nadszedł czas jej przemówienia, poczuła się zagubiona. To nie tak miało być - powtarzała sobie w myślach, lecz rzeczywistość brutalnie w nią uderzyła. Szatynka chwiejnym krokiem podeszła do podium. Złapała się rogów blatu, by nie upaść. Trzęsącymi dłońmi dostosowała mikrofon oraz wyjęła z kieszeni marynarki zmieloną kartkę złożoną na cztery. Rozkładając ją, czuła jak oczy ponownie zaczynają ją piec. Spojrzała na papier. Przez chwilę przyglądała się mokrym plamom, które rozmazały lekko niektóre fragmenty tekstu i smugę zaschniętej krwi u dołu kartki. Zalała ją fala gorąca i wiedziała, że już tego nie zatrzyma. Żałosny szloch wyrwał się z jej gardła. Otworzyła usta, próbując przeczytać to co napisała, lecz łzy skutecznie jej to uniemożliwiały. Wytarła twarz chusteczką, którą podał jej ktoś z boku. Wzięła głęboki oddech. Spojrzała ponownie na swoje przemówienie i nie zastanawiając się długo wcisnęła je z powrotem w kieszeń. Poczuła chłodny wietrzyk, który musnął jej zaczerwienione policzki. Spojrzała w niebo i zaczęła mówić:
- Byłeś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Byłeś częścią rodziny, bratem którego nigdy nie miałam. Pamiętam jak bardzo chciałam ci zaimponować pierwszego dnia. Pamiętam jak pocieszałeś mnie po trudnych zerwaniach. Pamiętam... - zaśmiała się - Pamiętam tak wiele, że nie starczy mi czasu na wymienienie wszystkiego. Byłeś kiedy ja cię potrzebowałam, a ja nigdy nie wybaczę sobie tego, że mnie nie było z Tobą kiedy ty potrzebowałeś mnie. I pewno gdybyś tu był, pewno powiedziałbyś, że przesadzam i że tak naprawdę nic się nie stało. - Spuściła głowę i nieśmiało spojrzała na trumnę za sobą. - Mamy tak wiele wspólnych wspomnień, a mogliśmy mieć ich jeszcze więcej. Chciałam cię jako świadka na swoim weselu, jako ojca chrzestnego dla mojego przyszłego dziecka. A teraz już jest za późno. Obiecałeś mi kiedyś, że mnie nie zostawisz, a jednak to zrobiłeś. Naprawdę za tobą tęsknię. Czekam na ten dzień kiedy wejdziesz do swojego domu, jak gdyby nigdy nic i wszystko mi wyjaśnisz, ale to się nie stanie, bo ciebie już nie ma. A ja mimo wszystko tęsknię, my tęsknimy. Do zobaczenia, Zayn.
Poczuła czyjąś rękę, która pomogła zejść jej z podium, ale nie potrafiła zidentyfikować twarzy ani głosu. Wszystko było rozmazane, kręciło jej się w głowie. Słyszała szumy - pewno kolejna osoba wygłasza swoją przemowę. Kiedy odzyskała świadomość pogrzeb praktycznie się kończył. Dzwony kościelne brzmiały z oddali jakby chciały podkreślić ten moment. Szybko w tłumie znalazła Harry'ego. Złapała go za nadgarstek, lecz widząc jak chłopak krzywi się z bólu, szybko go puściła. 
- Przepraszam - szepnęła. 
Naciągnęła rękawy jego marynarki, by nikt nie zauważył bandaży, które miał pod spodem. Kobieta przytuliła go. Musieli trzymać się razem. Zwłaszcza teraz. Kątem oka miała wrażenie, że dostrzega jakieś jasne światło, lecz kiedy zamrugała ono zniknęło. Poczuła jak ktoś stuka ją delikatnie w ramię i ujrzała przed sobą blond czuprynę przykrytą dużym, czarnych kapeluszem. Kobieta zdjęła okulary i spojrzała się na nią swoimi smutnymi, niebieskimi oczami. 
- Chciałam ci tylko powiedzieć, że jeśli będziesz potrzebować jakiekolwiek pomocy przy czymkolwiek, nie bój się prosić. Możesz nawet zadzwonić w środku nocy, a obiecuję że przylecę do was pierwszym lepszym samolotem. - Jej wzrok spadł na nastolatka. - Ciebie też to się tyczy. Wiem co masz na rękach Harry, zauważyłam. Wiem, że jest ci ciężko. Rozumiem to, ale to nie jest sposób kochanie. Jestem przekonana, że Zayn nie chciałby żebyś sobie to robił. Wychodzi na to, że jesteście jedyną rodziną, która mi pozostała. 
Szatyn tylko pokiwał smutno głową, a Nelson przełknęła głośno ślinę. Mulat dużo opowiadał jej o swojej siostrze, lecz tak naprawdę nigdy się nie spotkały. 
- Może chcesz do nas wpaść? Oczywiście, jeśli masz czas. 
Perrie uśmiechnęła się. 
- Z przyjemnością.

***

Jej kasztanowe włosy rozwiewał wietrzyk. Zwilżyła wargi językiem. Czuła jak zaczynają marznąć jej palce, a ona traci czucie w ich koniuszkach. Kiedy pojawiła się okazja, wyjęła aparat z wewnętrznej kieszeni płaszcza i zrobiła zdjęcie na szybko. Było trochę rozmazane lecz nie przeszkadzało jej to. Z tej samej kieszeni wyjęła czarny marker i napisała dzisiejszą datę. Po tym wszystkim ruszyła wzdłuż ulicy, mocno naciągając czapkę na głowę. Przeszła przez centrum miasta. Powietrze zwilgotniało i było to pewne, że za chwilę lunie deszcz. Kobieta zatrzymała się przed szpitalem, skąd właśnie wyszła czarnowłosa piękność. Jej fryzura mimo pogody była perfekcyjna, a ona sama prezentowała się niczym modelka nawet z kilcie. Podszedł do niej mężczyzna z niewielką dziewczynką na rękach. Cmoknął ją przelotnie w usta, złapał za rękę. Brunetka odparła coś, zaśmiali się i weszli do zaparkowanego nieopodal samochodu. Szatynka przyglądała się temu wszystkiemu. Kiedy para odjechała ona sama znowu zabrała się do drogi. Tym razem zatrzymała się pod księgarnią "Pity Party". Zaraz po wejściu od razu pobiegła na górę i zamknęła drzwi na klucz. Przeszła do salonu i spod kanapy wyjęła wielkie pudełko. Otworzyła je. W środku był notatnik i kilka albumów ze zdjęciami. Sięgnęła po album w niebieskie wzory. Powoli przewracała strony, widząc miliony zdjęć detektywa Malika, jego rodziny i przyjaciół. Kiedy doszła do ostatniej strony, wyjęła fotografię, którą zrobiła dziś i wsadziła ją w ostatnie wolne miejsce. Zamykając album cmokła jego okładkę. Potem sięgnęła po notatnik, na którym znajdowało się siedem nazwisk:

Cindy Loserth
Hailey Godman
Lucas Shmidt
Zayn Malik
Lily Clark
Ben Honk
Tyler Rey

Zabrała ze stołu i skreśliła kolejne. 
- Żegnaj Zayn, witaj Lily - szepnęła.


_________________________________________________________________
To koniec. Tak oto prezentuje się epilog kolejnego mojego fanfiction. 
Pisanie tego wszystkiego było jedną wielką przyjemnością przeplataną frustracją i zmęczeniem. Zaczęłam pisać to 15 sierpnia 2015r. I kończę to na kilka dni przed rozpoczęciem 2017r. 
Czuję się jakbym puszczała moje kolejne dziecko w świat. Nie wiem co mogę jeszcze napisać. 
Chcę podziękować wszystkim, którzy wytrwali aż do tego momentu. Aż do dziś. 
I Wesołych Świąt...
To koniec.

1 komentarz:

  1. Ja się pytam czemu?
    Czemu Zayn?
    Czemu?
    Czemu?
    CZEMU?
    Każdy tylko nie on. Jest mi mega przykro bo uwielbiałam tą postać
    Detektyw Malik na zawsze pozostanie w moim serduszku <3
    Naprawdę pierwsza część epilogu to istne łzy w oczach, ale druga kurde intryguje. Szczególnie jak wyjawiła swoją listę, na której niestety jest Zayn. Akurat to było świetne <3
    Kocham i będę kochać to opowiadanie za wprowadzenie do świata kryminalistyki i zbrodni. Dzięki tobie dowiedziałam się mnóstwa rzeczy, o których właściwie nie miałam pojęcia
    Jestem wdzięczna <3
    Będę tu czasem zaglądać i czytać od nowa by móc znów poczuć się jakbym rozwiązywała zagadkę wraz z Zaynem <4
    Do zobaczenia na następnych blogach

    OdpowiedzUsuń