piątek, 6 maja 2016

Rozdział XXII

Zayn skrzyżował ramiona na piersi. Siedział znów w ciasnym salonie Jade Thirlwall. Dookoła reszta jego współpracowników. Szatynka skakała wokół nich z talerzami babeczek i ciastek. Nie mogło także zabraknąć jej drogiego zestawu herbacianego. Rozdała wszystkim filiżanki, prócz Malikowi, który stanowczo odmówił, i pobiegła do pokoju obok. Skąd, ku zaskoczeniu wszystkich, przyniosła gramofon oraz duży czarny krążek.
-Pomyślałam, że z muzyką będzie nam przyjemniej – powiedziała.
Postawiła urządzenie na szafce w jednym z rogów pokoju, której mulat wcześniej nie zauważył. A może wcześniej jej nie było? Nie robiło mu to za dużej różnicy. Szatynka ustawiła wszystkie ustawienia i po chwili w pokoju rozległy się pierwsze nuty Brillig – The Hearse Song. Kiedy wszystko było gotowe, a kobieta zadowolona z efektów, usadowiła się w fotelu pod oknem. Żadne z nich się nie odezwało. Jade, kołysząc się na boki, popijała - jak gdyby nigdy nic - herbatę.
-Ładna piosenka – zagaiła Eleanor, próbując pozbyć się natarczywej niezręczności jaka im towarzyszyła.
Gospodyni skinęła głową na znak, że rozumie. Brunet odchrząknął i dał kuksańca w bok Niallowi, który siedział koło niego na czarnej skórzanej kanapie. Blondyn przełknął głośno ślinę i wyjął potrzebne dokumenty. Panna Thirlwall odstawiła swoją filiżankę i poprawiła się na swoim miejscu. Detektyw w tym czasie wyłożył na blat foldery spraw z XX w. Pochylił się nad stołem, by mieć bliższy kontakt z pracownicą księgarni.
-Są to akta spraw, którymi była pani zainteresowana.
Szatynka przytaknęła, czekając aż mężczyzna zacznie kontynuować. Mulat wstał i założył dłonie za plecami. Ostrożnie wyszedł z kanapy i powolnym krokiem zaczął krążyć po pokoju, dopóki nie zbliżył się do kobiety. Zatrzymał się obok fotela, na którym siedziała. Pochylił się nad nią i oblizał usta.
-Mogę wiedzieć co jest w nich takiego niezwykłego?
Jade strzepała niewidzialny kurz z kolan, po czym przeniosła swój wzrok na Malika. Przyglądała mu się uważnie przez dłuższą chwilę.
-Słyszał pan kiedyś o Szalonym Kapeluszniku? – zapytała.
-Obiła mi się o uszy ta historia. Jaki może mieć związek z tą sprawą?
-Te morderstwa nawiązują do pewnego przysłowia…
-Japońskiego przysłowia o trzech mądrych małpach, to już wiem.
-Skąd pewność, że były trzy mądre małpy?
-Słucham?
Kobieta zbiła mężczyznę z tropu. Wstała, omijając zręcznie Zayna, i sięgnęła do jednej z książek, która znajdowała się na regale. Bordowa okładka, pozłacany tytuł. Zaczęła przekartkowywać strony, aż w końcu wyjęła ze środka plik kartek. Odłożyła lekturę na miejsce i wróciła do fotela. Usiadła wygodnie, zakładając nogę na nogę i położyła dokumenty na blat stołu.
-Istnieją doniesienia, plotki, że były cztery mądre małpy. Jedną z osób podejrzanych o morderstwa był Gerald Sullivan, jego pasją była japońska kultura. Nic mu nie udowodniono jednak ludzie z jego miasta, a mieszkał w małej mieścinie, już wydali na nim wyrok. Postanowił wyjechać do kraju kwitnącej wiśni. Tam, jak sam pisał w swoich dziennikach, doznał duchowej przemiany. Poznawał kulturę Japonii z każdym dniem, a jednym z jego ulubionych przysłów było przysłowie o trzech mądrych małpach. W jednej ze świątyń zobaczył obraz przedstawiające trzy małpy, zasłaniające oczy, uszy i usta, a obok nich była jeszcze jedna – a właściwie tylko jej korpus. Stworzył tezę, że czwarta małpa miała równie symboliczne znaczenie co pozostała trójka. Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego.
-A co z czwartą?
-Nie uciekniesz od tego. Ona zawsze miała stać na końcu, by pokazać, że kiedyś w końcu umrzemy, że będziemy osądzani przez Stworzyciela. I nie uciekniemy od tego.
W pomieszczeniu zapadła głucha cicha. Każdy po kolei analizował słowa kobiety z szeroko otwartymi oczami. Malik przetarł dłonią twarz. Złapał się oparcia fotela, by nie upaść. Oblizał usta.
-Sugeruje pani, że Bethany miała być czwartą małpą?
-Uważam, że należy uznać to za możliwość.
Piosenka w tle już dawno przestała grać. Szatynka jakby nigdy nic podeszła do gramofonu i odtworzyła utwór jeszcze raz, po czym wróciła na swoje miejsce i w spokoju dopiła herbatę. Jesy odchrząknęła, zwracając tym samym, na siebie uwagę.
-Skąd dowiedziała się pani o Geraldzie Sullivanie?
Jade odstawiła filiżankę i zlustrowała Nelson od góry do dołu.
-Różne rzeczy można napotkać w księgarniach.

***

-Niall obiecał, że sprawdzi wszystkie księgarnie i da nam listę osób, które kupowały tę książkę – odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
-Zostawiam tą sprawę w waszych rękach Jess – odpowiedział mulat, parkując przed domem.
Pożegnał się z koleżanką i wyszedł z pojazdu.
-Harry już jestem! – krzyknął, wchodząc.
Zdjął skórzaną kurtkę z ramion i skierował się do salonu. Prawie wypuścił materiał z rąk kiedy na kanapie w pokoju siedział nie tylko szatyn, ale też jego siostra.
-Hej – wydukał.
Blondynka uśmiechnęła się promiennie. Figlarnie przełożyła niesforny kosmyk swoich włosów za ucho, pochyliła się ku nastolatkowi i wyszeptała mu coś na ucho. Chłopak przytaknął kilka razy i już szykował się do opuszczenia pomieszczenia, ale kobieta złapała go za ramię i cmoknęła w policzek. Kiedy młodzieniec wreszcie zniknął na schodach Edwards nareszcie skupiła całą swoją uwagę na Maliku.
-Proszę nie flirtuj z moim synem, to niepoprawne z wielu względów.
-Zazdrościsz mi i tyle.
-Oh no tak! Wybacz mi! Ileż ja bym dał, żeby mój syn śnił o małżeństwie ze mną po nocach! Masturbował się do moich zdjęć!
Po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Perrie zasłoniła twarz dłonią jak miała to w zwyczaju, a Zayn czuł jak zbierają się łzy w kącikach jego oczu. Potrzebowali dłuższej chwili na uspokojenie się, lecz nawet wtedy nie przestali się uśmiechać. Brunet przysiadł się obok na kanapie.
-Chcesz jakąś kawę, herbatę? Przyszłaś w celach towarzyskich czy masz poważną sprawę?
-Na razie nie chcę niczego do picia, dziękuję. Tak właściwie przyszłam Ci tylko oznajmić, że prawdopodobnie, tak w dziewięćdziesięciu dziewięciu koma dziewięciu procentach znalazłam osobę, która wysłała do mnie liścik z bukietu. Tak więc, sprawa się wyjaśniła, masz o jedną mniej rzecz na głowie.
-Kto to był?
-Steve Jefferson. Prześladował już kilka innych gwiazd. Złapaliśmy go wczoraj jak próbował wtargnąć na moją posesję.
Rozmowa nie trwała długo. Blondynka była umówiona ze swoją stylistką. Malik pożegnał ją w progu, obejmując ją delikatnie i całując w policzek. Harry również zszedł na dół. Na szczęście chłopak był dość wysoki jak na swój wiek, a kobieta na płaskim obuwiu, więc nie było żadnej niezręcznej sytuacji, w której jedno musiałoby się przesadnie schylać, bądź drugie podskakiwać na palcach. Edwards cmoknęła nastolatka w policzek, a on oblał się szkarłatem. Mulat zaśmiał się cicho i zamknął drzwi.
-Słyszałem waszą rozmowę i nie, nie masturbowałem się nigdy do jej zdjęć. Zdecydowanie wolę szatynki!

***

Harry i Zayn krążyli między regałami w sklepie spożywczym. Nastolatek pchał wózek, podczas gdy mężczyzna, cały czas zapatrzony w listę zakupów, machał długopisem na boki, mrucząc jakieś niezrozumiałe rzeczy do siebie samego. Młodzieniec westchnął ciężko i z nudów, wyjął z kieszeni telefon. Najpierw sprawdził portale społecznościowe, ale na jego nieszczęście, nic ciekawego się nie działo. Włączył więc grę, której tytułu nie znał, ale polegała na wybiciu ludzkości jednym z możliwych sposobów. Zapatrzony w mały ekranik, patrzył jak epidemia – którą wybrał jako zgubę ludzkości – zbiera swoje żniwo na kolejnych kontynentach.
-Co ty robisz? – krzyknął mu nagle ktoś do ucha.
Podskoczył i w ostatniej chwili uratował swój telefon przed upadkiem. Mulat zmrużył oczy i wycelował swoim długopisem w pierś chłopaka.
-Ten telefon mnie drogo kosztował, więc uważaj – zagroził.
Szatyn westchnął i schował urządzenie do kieszeni. Zakupy dłużyły mu się nieubłaganie, a Zayn, który dokładnie czytał ulotki na opakowaniach nie pomagał w żaden sposób. Nareszcie po godzinie zbliżyli się do kas. Jak na nieszczęście kobieta przed nimi była z gromadką rozwrzeszczanych dzieci, nie mogła znaleźć portfela i miała problem z jednoczesnym uspokajaniem pociech i pakowaniem zakupów. Brunet prychnął, po czym znów zaczął mruczeć coś w swoim języku.
-Co?
-Właśnie przekląłem ją i jej potomków na piętnaście lat wprzód w urdu. Widzisz Harry, języki obce przydają się w codziennym życiu.

***

Malik niósł siatki wypełnione po brzegi produktami spożywczymi, a jego syn w tym czasie poszedł odnieść wózek sklepowy na miejsce. Mulat otworzył samochód i położył torby na tyle siedzenie wozu, kiedy nagle usłyszał głośne „Cześć” ze swojej prawej strony. Obrócił, więc głowę w tamtym kierunku. Szedł do niego niski szatyn ze zwichrzonymi przez wiatr włosami, w dżinsowej, jasnej kurtce i ciemnym rurkach.
-Cześć Zayn – przywitał się, kiedy był wystarczająco blisko.
-Cześć….?
-Louis. Pamiętasz? Jestem barmanem w jednym z klubów, w których byłeś. Aresztowałeś wtedy jakiegoś kolesia.
-Ah tak, teraz pamiętam.
Zaczęła się krótka pogadanka, gdy wrócił Harry.
-Dzień dobry panie Tomlinson – powiedział słodko chłopak.
-Cześć Harry, miło Cię znowu widzieć.
Brunet stał osłupiały, nie mogąc zrozumieć sytuacji.
-To wy się znacie?
-Tak, pan Tomlinson jest drugim opiekunem kółka teatralnego w mojej szkole.
-No patrz. Nie pomyślałbym.

***

Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie. Nastolatek coraz więcej czasu spędzał na przygotowywaniu się do roli. W końcu nadszedł dzień, kiedy miał zamiar stanąć w świetle reflektorów i zabłysnąć niczym gwiazda. Malik pozapraszał na przedstawienie praktycznie wszystkich znajomych i nieznajomych również. Raz jego własny syn dał mu wielce pouczający wykład o tym dlaczego nie wolno zapraszać przypadkowych ludzi spotkanych na ulicy na szkolne przedstawienie. Młodzieniec chodził wte i wewte po pokoju, gorączkowo powtarzając tekst. Mulat wręcz wyrwał mu skrypt z rąk, wciskając na jego miejsce kubek ciepłej czekolady.
-Musisz się zrelaksować póki masz czas.
Na zegarze wybiła piętnasta i chłopak, żegnając się z ojcem, popędził na autobus. Zayn w tym czasie uporządkował trochę w kuchni, po czym zakradł się do pokoju Harry’ego. Po cichu otwierał wszystkie szafki i szuflady.
-Nie mów mi, że grzebiesz w rzeczach własnego syna.
Serce podskoczyło mu do gardła, gdy ni stąd ni zowąd usłyszał zrezygnowany głos Jesy. Nawet nie pamiętał, żeby wchodziła.
-Widzisz, nawet nie zwróciłeś na mnie uwagi! Zamiast tego szperałeś w rzeczach Harry’ego – krzyknęła kobieta, a mężczyzna zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas wypowiadał swoje myśli na głos.
Odchrząknął, prostując się i poprawiając kołnierzyk.
-Tylko chciałem sprawdzić czy ma czysto w pokoju.
Szatynka zaśmiała się głośno.
-To najsłabsza wymówka jaką w życiu słyszałam. Jak kiedyś będziesz przeszukiwał kryjówkę mordercy i cię złapią to im też powiesz, że chciałeś pobawić się w Perfekcyjną Panią Domu i zrobić test białej rękawiczki?
Mulat również się zaśmiał, po czym razem z koleżanką zostawił pokój chłopaka w pokoju. Udał się do swojej sypialni gdzie, z pomocą Nelson, wybrał strój na dzisiejszy wieczór. Nie za formalny, ale nie za zwyczajny. Tak więc, skończył ubrany w szary t-shirt z nadrukiem, czarną marynarkę i ciemne, zwężane spodnie. Przeglądnął się w lustrze, wygładzając tkaninę.
-Jesteś śliczna moja królowo balu, ty – pisnęła koleżanka.
-Tak myślisz moja droga? – odpowiedział Zayn równie cienkim głosikiem.

Po czym zebrali swoje rzeczy i opuścili dom. Kiedy przybyli, pod szkołą było mnóstwo samochodów. Długo szukali miejsca, lecz w końcu znaleźli. I to nawet nie tak daleko. Weszli do środka. Grzecznie zajęli przydzielone im miejsca. Po chwili zjawił się cały oddział, ale także Liam, Samantha i kilka innych osób z biura, których imion mulat nawet nie pamiętał (ale i tak ich zaprosił). Wymienili ze sobą kilka zdań, dotyczących głownie bieżącej sprawy, kiedy nagle światło zgasło, a po chwili scena zapaliła się pełnym blaskiem. W tle zaczęła rozbrzmiewać melodia. I się zaczęło. 



____________________________________________________________________
Historia o 4 małpie z przysłowia jest przeze mnie całkowicie wymyślona, to tak na wszelki wypadek gdyby ktoś się zastanawiał :)
Dzisiejszy rozdział jest z piosenką i radzę ją odtworzyć 2 razy, niczym Jade by bardziej się wczuć w role detektywa ;)
To tyle ode mnie


Do zobaczenia <3

1 komentarz:

  1. Lubię ten angielski klimat czytając twoje opowiadania <3 Wiesz herbatka w filiżankach, ciasteczka, babeczki i nawet gramofon :)
    Bardzo mi się podobała ta piosenka <3 słuchałam jej więcej niż dwa razy XD
    To przysłowie o trzech małpach mnie zadziwiło ale twoja własna interpretacja z tą czwartą jeszcze bardziej mi się podoba <3 Kocham ten tajemniczy klimat <3
    HAHAHAH scenka z Perrie hahahah XD biedny Harry
    wyobrażam sobie Zayna jako wzorowego rodzica, opiekuńczego itp i mi się od razu fajniej robi <3
    ''-Właśnie przekląłem ją i jej potomków na piętnaście lat wprzód w urdu. Widzisz Harry, języki obce przydają się w codziennym życiu. '' boskie <3
    Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że na tym występie coś się wydarzy :o Może jakiś atak terrorystów albo jakiś psychol wyciągnie nóż :O jeszcze niech zrani nim Zayna albo Harry'ego :o dobra drama <3 :D
    Wybacz, że z anonima ale jestem u babci i nie mam zamiaru logować się na google na jej kompie XD
    Karo M <3

    OdpowiedzUsuń