Zayn skrzyżował ramiona na piersi. Siedział znów w ciasnym
salonie Jade Thirlwall. Dookoła reszta jego współpracowników. Szatynka skakała
wokół nich z talerzami babeczek i ciastek. Nie mogło także zabraknąć jej
drogiego zestawu herbacianego. Rozdała wszystkim filiżanki, prócz Malikowi,
który stanowczo odmówił, i pobiegła do pokoju obok. Skąd, ku zaskoczeniu
wszystkich, przyniosła gramofon oraz duży czarny krążek.
-Pomyślałam, że z muzyką będzie nam przyjemniej –
powiedziała.
Postawiła urządzenie na szafce w jednym z rogów pokoju,
której mulat wcześniej nie zauważył. A może wcześniej jej nie było? Nie robiło
mu to za dużej różnicy. Szatynka ustawiła wszystkie ustawienia i po chwili w
pokoju rozległy się pierwsze nuty Brillig – The Hearse Song. Kiedy wszystko
było gotowe, a kobieta zadowolona z efektów, usadowiła się w fotelu pod oknem.
Żadne z nich się nie odezwało. Jade, kołysząc się na boki, popijała - jak gdyby
nigdy nic - herbatę.
-Ładna piosenka – zagaiła Eleanor, próbując pozbyć się
natarczywej niezręczności jaka im towarzyszyła.
Gospodyni skinęła głową na znak, że rozumie. Brunet
odchrząknął i dał kuksańca w bok Niallowi, który siedział koło niego na czarnej
skórzanej kanapie. Blondyn przełknął głośno ślinę i wyjął potrzebne dokumenty.
Panna Thirlwall odstawiła swoją filiżankę i poprawiła się na swoim miejscu. Detektyw
w tym czasie wyłożył na blat foldery spraw z XX w. Pochylił się nad stołem, by
mieć bliższy kontakt z pracownicą księgarni.
-Są to akta spraw, którymi była pani zainteresowana.
Szatynka przytaknęła, czekając aż mężczyzna zacznie
kontynuować. Mulat wstał i założył dłonie za plecami. Ostrożnie wyszedł z
kanapy i powolnym krokiem zaczął krążyć po pokoju, dopóki nie zbliżył się do
kobiety. Zatrzymał się obok fotela, na którym siedziała. Pochylił się nad nią i
oblizał usta.
-Mogę wiedzieć co jest w nich takiego niezwykłego?
Jade strzepała niewidzialny kurz z kolan, po czym przeniosła
swój wzrok na Malika. Przyglądała mu się uważnie przez dłuższą chwilę.
-Słyszał pan kiedyś o Szalonym Kapeluszniku? – zapytała.
-Obiła mi się o uszy ta historia. Jaki może mieć związek z
tą sprawą?
-Te morderstwa nawiązują do pewnego przysłowia…
-Japońskiego przysłowia o trzech mądrych małpach, to już
wiem.
-Skąd pewność, że były trzy mądre małpy?
-Słucham?
Kobieta zbiła mężczyznę z tropu. Wstała, omijając zręcznie
Zayna, i sięgnęła do jednej z książek, która znajdowała się na regale. Bordowa
okładka, pozłacany tytuł. Zaczęła przekartkowywać strony, aż w końcu wyjęła ze
środka plik kartek. Odłożyła lekturę na miejsce i wróciła do fotela. Usiadła
wygodnie, zakładając nogę na nogę i położyła dokumenty na blat stołu.
-Istnieją doniesienia, plotki, że były cztery mądre małpy.
Jedną z osób podejrzanych o morderstwa był Gerald Sullivan, jego pasją była
japońska kultura. Nic mu nie udowodniono jednak ludzie z jego miasta, a
mieszkał w małej mieścinie, już wydali na nim wyrok. Postanowił wyjechać do kraju
kwitnącej wiśni. Tam, jak sam pisał w swoich dziennikach, doznał duchowej
przemiany. Poznawał kulturę Japonii z każdym dniem, a jednym z jego ulubionych
przysłów było przysłowie o trzech mądrych małpach. W jednej ze świątyń zobaczył
obraz przedstawiające trzy małpy, zasłaniające oczy, uszy i usta, a obok nich
była jeszcze jedna – a właściwie tylko jej korpus. Stworzył tezę, że czwarta
małpa miała równie symboliczne znaczenie co pozostała trójka. Nie widzę nic
złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego.
-A co z czwartą?
-Nie uciekniesz od tego. Ona zawsze miała stać na końcu, by
pokazać, że kiedyś w końcu umrzemy, że będziemy osądzani przez Stworzyciela. I
nie uciekniemy od tego.
W pomieszczeniu zapadła głucha cicha. Każdy po kolei
analizował słowa kobiety z szeroko otwartymi oczami. Malik przetarł dłonią
twarz. Złapał się oparcia fotela, by nie upaść. Oblizał usta.
-Sugeruje pani, że Bethany miała być czwartą małpą?
-Uważam, że należy uznać to za możliwość.
Piosenka w tle już dawno przestała grać. Szatynka jakby
nigdy nic podeszła do gramofonu i odtworzyła utwór jeszcze raz, po czym wróciła
na swoje miejsce i w spokoju dopiła herbatę. Jesy odchrząknęła, zwracając tym
samym, na siebie uwagę.
-Skąd dowiedziała się pani o Geraldzie Sullivanie?
Jade odstawiła filiżankę i zlustrowała Nelson od góry do
dołu.
-Różne rzeczy można napotkać w księgarniach.
***
-Niall obiecał, że sprawdzi wszystkie księgarnie i da nam
listę osób, które kupowały tę książkę – odezwał się głos po drugiej stronie
słuchawki.
-Zostawiam tą sprawę w waszych rękach Jess – odpowiedział mulat,
parkując przed domem.
Pożegnał się z koleżanką i wyszedł z pojazdu.
-Harry już jestem! – krzyknął, wchodząc.
Zdjął skórzaną kurtkę z ramion i skierował się do salonu.
Prawie wypuścił materiał z rąk kiedy na kanapie w pokoju siedział nie tylko
szatyn, ale też jego siostra.
-Hej – wydukał.
Blondynka uśmiechnęła się promiennie. Figlarnie przełożyła
niesforny kosmyk swoich włosów za ucho, pochyliła się ku nastolatkowi i
wyszeptała mu coś na ucho. Chłopak przytaknął kilka razy i już szykował się do
opuszczenia pomieszczenia, ale kobieta złapała go za ramię i cmoknęła w
policzek. Kiedy młodzieniec wreszcie zniknął na schodach Edwards nareszcie
skupiła całą swoją uwagę na Maliku.
-Proszę nie flirtuj z moim synem, to niepoprawne z wielu
względów.
-Zazdrościsz mi i tyle.
-Oh no tak! Wybacz mi! Ileż ja bym dał, żeby mój syn śnił o
małżeństwie ze mną po nocach! Masturbował się do moich zdjęć!
Po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Perrie zasłoniła twarz
dłonią jak miała to w zwyczaju, a Zayn czuł jak zbierają się łzy w kącikach
jego oczu. Potrzebowali dłuższej chwili na uspokojenie się, lecz nawet wtedy
nie przestali się uśmiechać. Brunet przysiadł się obok na kanapie.
-Chcesz jakąś kawę, herbatę? Przyszłaś w celach towarzyskich
czy masz poważną sprawę?
-Na razie nie chcę niczego do picia, dziękuję. Tak właściwie
przyszłam Ci tylko oznajmić, że prawdopodobnie, tak w dziewięćdziesięciu
dziewięciu koma dziewięciu procentach znalazłam osobę, która wysłała do mnie
liścik z bukietu. Tak więc, sprawa się wyjaśniła, masz o jedną mniej rzecz na
głowie.
-Kto to był?
-Steve Jefferson. Prześladował już kilka innych gwiazd.
Złapaliśmy go wczoraj jak próbował wtargnąć na moją posesję.
Rozmowa nie trwała długo. Blondynka była umówiona ze swoją stylistką.
Malik pożegnał ją w progu, obejmując ją delikatnie i całując w policzek. Harry
również zszedł na dół. Na szczęście chłopak był dość wysoki jak na swój wiek, a
kobieta na płaskim obuwiu, więc nie było żadnej niezręcznej sytuacji, w której
jedno musiałoby się przesadnie schylać, bądź drugie podskakiwać na palcach.
Edwards cmoknęła nastolatka w policzek, a on oblał się szkarłatem. Mulat
zaśmiał się cicho i zamknął drzwi.
-Słyszałem waszą rozmowę i nie, nie masturbowałem się nigdy
do jej zdjęć. Zdecydowanie wolę szatynki!
***
Harry i Zayn krążyli między regałami w sklepie spożywczym.
Nastolatek pchał wózek, podczas gdy mężczyzna, cały czas zapatrzony w listę zakupów,
machał długopisem na boki, mrucząc jakieś niezrozumiałe rzeczy do siebie
samego. Młodzieniec westchnął ciężko i z nudów, wyjął z kieszeni telefon.
Najpierw sprawdził portale społecznościowe, ale na jego nieszczęście, nic
ciekawego się nie działo. Włączył więc grę, której tytułu nie znał, ale
polegała na wybiciu ludzkości jednym z możliwych sposobów. Zapatrzony w mały
ekranik, patrzył jak epidemia – którą wybrał jako zgubę ludzkości – zbiera
swoje żniwo na kolejnych kontynentach.
-Co ty robisz? – krzyknął mu nagle ktoś do ucha.
Podskoczył i w ostatniej chwili uratował swój telefon przed
upadkiem. Mulat zmrużył oczy i wycelował swoim długopisem w pierś chłopaka.
-Ten telefon mnie drogo kosztował, więc uważaj – zagroził.
Szatyn westchnął i schował urządzenie do kieszeni. Zakupy
dłużyły mu się nieubłaganie, a Zayn, który dokładnie czytał ulotki na
opakowaniach nie pomagał w żaden sposób. Nareszcie po godzinie zbliżyli się do
kas. Jak na nieszczęście kobieta przed nimi była z gromadką rozwrzeszczanych dzieci,
nie mogła znaleźć portfela i miała problem z jednoczesnym uspokajaniem pociech
i pakowaniem zakupów. Brunet prychnął, po czym znów zaczął mruczeć coś w swoim
języku.
-Co?
-Właśnie przekląłem ją i jej potomków na piętnaście lat
wprzód w urdu. Widzisz Harry, języki obce przydają się w codziennym życiu.
***
Malik niósł siatki wypełnione po brzegi produktami
spożywczymi, a jego syn w tym czasie poszedł odnieść wózek sklepowy na miejsce.
Mulat otworzył samochód i położył torby na tyle siedzenie wozu, kiedy nagle
usłyszał głośne „Cześć” ze swojej prawej strony. Obrócił, więc głowę w tamtym
kierunku. Szedł do niego niski szatyn ze zwichrzonymi przez wiatr włosami, w
dżinsowej, jasnej kurtce i ciemnym rurkach.
-Cześć Zayn – przywitał się, kiedy był wystarczająco blisko.
-Cześć….?
-Louis. Pamiętasz? Jestem barmanem w jednym z klubów, w
których byłeś. Aresztowałeś wtedy jakiegoś kolesia.
-Ah tak, teraz pamiętam.
Zaczęła się krótka pogadanka, gdy wrócił Harry.
-Dzień dobry panie Tomlinson – powiedział słodko chłopak.
-Cześć Harry, miło Cię znowu widzieć.
Brunet stał osłupiały, nie mogąc zrozumieć sytuacji.
-To wy się znacie?
-Tak, pan Tomlinson jest drugim opiekunem kółka teatralnego
w mojej szkole.
-No patrz. Nie pomyślałbym.
***
Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie. Nastolatek coraz
więcej czasu spędzał na przygotowywaniu się do roli. W końcu nadszedł dzień,
kiedy miał zamiar stanąć w świetle reflektorów i zabłysnąć niczym gwiazda.
Malik pozapraszał na przedstawienie praktycznie wszystkich znajomych i
nieznajomych również. Raz jego własny syn dał mu wielce pouczający wykład o tym
dlaczego nie wolno zapraszać przypadkowych ludzi spotkanych na ulicy na szkolne
przedstawienie. Młodzieniec chodził wte i wewte po pokoju, gorączkowo
powtarzając tekst. Mulat wręcz wyrwał mu skrypt z rąk, wciskając na jego
miejsce kubek ciepłej czekolady.
-Musisz się zrelaksować póki masz czas.
Na zegarze wybiła piętnasta i chłopak, żegnając się z ojcem,
popędził na autobus. Zayn w tym czasie uporządkował trochę w kuchni, po czym
zakradł się do pokoju Harry’ego. Po cichu otwierał wszystkie szafki i szuflady.
-Nie mów mi, że grzebiesz w rzeczach własnego syna.
Serce podskoczyło mu do gardła, gdy ni stąd ni zowąd
usłyszał zrezygnowany głos Jesy. Nawet nie pamiętał, żeby wchodziła.
-Widzisz, nawet nie zwróciłeś na mnie uwagi! Zamiast tego
szperałeś w rzeczach Harry’ego – krzyknęła kobieta, a mężczyzna zdał sobie
sprawę, że przez ten cały czas wypowiadał swoje myśli na głos.
Odchrząknął, prostując się i poprawiając kołnierzyk.
-Tylko chciałem sprawdzić czy ma czysto w pokoju.
Szatynka zaśmiała się głośno.
-To najsłabsza wymówka jaką w życiu słyszałam. Jak kiedyś
będziesz przeszukiwał kryjówkę mordercy i cię złapią to im też powiesz, że
chciałeś pobawić się w Perfekcyjną Panią Domu i zrobić test białej rękawiczki?
Mulat również się zaśmiał, po czym razem z koleżanką
zostawił pokój chłopaka w pokoju. Udał się do swojej sypialni gdzie, z pomocą
Nelson, wybrał strój na dzisiejszy wieczór. Nie za formalny, ale nie za
zwyczajny. Tak więc, skończył ubrany w szary t-shirt z nadrukiem, czarną
marynarkę i ciemne, zwężane spodnie. Przeglądnął się w lustrze, wygładzając
tkaninę.
-Jesteś śliczna moja królowo balu, ty – pisnęła koleżanka.
-Tak myślisz moja droga? – odpowiedział Zayn równie cienkim
głosikiem.
Po czym zebrali swoje rzeczy i opuścili dom. Kiedy przybyli,
pod szkołą było mnóstwo samochodów. Długo szukali miejsca, lecz w końcu
znaleźli. I to nawet nie tak daleko. Weszli do środka. Grzecznie zajęli
przydzielone im miejsca. Po chwili zjawił się cały oddział, ale także Liam,
Samantha i kilka innych osób z biura, których imion mulat nawet nie pamiętał
(ale i tak ich zaprosił). Wymienili ze sobą kilka zdań, dotyczących głownie
bieżącej sprawy, kiedy nagle światło zgasło, a po chwili scena zapaliła się
pełnym blaskiem. W tle zaczęła rozbrzmiewać melodia. I się zaczęło.
____________________________________________________________________
Historia o 4 małpie z przysłowia jest przeze mnie całkowicie wymyślona, to tak na wszelki wypadek gdyby ktoś się zastanawiał :)
Dzisiejszy rozdział jest z piosenką i radzę ją odtworzyć 2 razy, niczym Jade by bardziej się wczuć w role detektywa ;)
To tyle ode mnie
Do zobaczenia <3
Lubię ten angielski klimat czytając twoje opowiadania <3 Wiesz herbatka w filiżankach, ciasteczka, babeczki i nawet gramofon :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała ta piosenka <3 słuchałam jej więcej niż dwa razy XD
To przysłowie o trzech małpach mnie zadziwiło ale twoja własna interpretacja z tą czwartą jeszcze bardziej mi się podoba <3 Kocham ten tajemniczy klimat <3
HAHAHAH scenka z Perrie hahahah XD biedny Harry
wyobrażam sobie Zayna jako wzorowego rodzica, opiekuńczego itp i mi się od razu fajniej robi <3
''-Właśnie przekląłem ją i jej potomków na piętnaście lat wprzód w urdu. Widzisz Harry, języki obce przydają się w codziennym życiu. '' boskie <3
Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że na tym występie coś się wydarzy :o Może jakiś atak terrorystów albo jakiś psychol wyciągnie nóż :O jeszcze niech zrani nim Zayna albo Harry'ego :o dobra drama <3 :D
Wybacz, że z anonima ale jestem u babci i nie mam zamiaru logować się na google na jej kompie XD
Karo M <3