sobota, 14 maja 2016

Rozdział XXIII

Przedstawienie było bardziej niż udane. Zayn śmiał się do łez, samemu próbując rozwiązać zagadkę zaginionej herbaty i ciasteczek królowej Elżbiety. Powiedzenie, że mulat był pod wrażeniem aktorskich umiejętności syna, byłoby niemówieniem. Cholera jasna! On chyba nigdy nie posiądzie tajemnej wiedzy o tym jak się nie śmiać, opowiadając jedne z najlepszych kawałów. Na koniec nagrodził wszystkich wielkimi brawami na stojąco, sekretnie ocierając łzy z kącików oczu. Powoli osoby przybyłe zaczęły szykować się do wyjścia. Malik pożegnał się z większością kolegów i koleżankę po fachu. On sam musiał zostać, by odebrać Harry'ego. Jesy czekała z nim. Mieli razem uczcić to wspaniałą sztukę. Nie trzeba było długo czekać na chłopaka. Co prawda musiał oddać swój cały strój, jednak pani Pooley pozwoliła mu zachować charakterystyczną, "kaczkowatą" czapkę Sherlocka, którą cały czas miał na głowie. Obok niego kroczył Louis z rękoma w kieszeniach i wielkim uśmiechem na twarzy. Podszedł do pary dorosłych. Wymienili się uściskami dłoni, po czym położył dłoń na ramieniu nastolatka. 
-Ten chłopak - zaczął - ma najprawdziwszy talent. I cóż jeżeli pan wyraziłby zgodę, a Harry miał ochotę, to chciałbym go zaangażować do tej sztuki, którą będziemy wystawiać w Teatrze Księcia Edwarda. 
Młodzieniec wręcz pisnął z radości, a brunetowi łzy zaszkliły się od szczęścia. Szatyn zaraz podbiegł do rodzica, krzycząc: "Tato, zgódź się! Tato, zgódź się!". 
-Żartujesz sobie ze mnie? Oczywiście, że się zgadzam. Boże, Harry to może być twoja wielka szansa! 
Tomlinson i Nelson mieli okazję przyglądać się słodkiej rodzinnej scence pomiędzy nimi. Kiedy już wszystko zostało ustalone, wszyscy postanowili się rozejść. Przed samym wyjściem ze szkoły Zayn nagle się obrócił i zawołał po Louisa. Zaproponował mu wieczór u siebie, by uczcić show. Szatyn zgodził się bez zbędnych słów. 

***

Zaczęło się kulturalnie - od szampana. Harry też dostał trochę, bo Malik nie miał powodu by zakazać mu odrobinki alkoholu. Znał przeszłość nastolatka, poza tym sam wiedział jak to jest być młodym. Czuł się lepiej, wiedząc że jego podopieczny jest z nim, tak więc nawet gdyby wypił za dużo, mulat nie miałby problemu się nim zaopiekować. Co innego gdyby był nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. Wtedy należy się bardzo poważnie zmartwić. Nawet nie zauważył kiedy Jesy opuściła kuchnię z butelką wódki w dłoni. Rozlała ją do kieliszków. Po pewnym czasie brunet poczuł się tak błogo, delikatnie szumiało mu w głowie. Miał wrażenie, że pod stopami ma puchatą chmurkę. Siedział obok Louisa na kanapie, po przeciwległej strony jego syn, a w fotelu po lewej przysypiająca Jesy. Obydwoje śmiali się chyba z najlepszej sceny w sztuce, kiedy Sherlock i doktor Watson, idąc za tropem, musieli przenocować w lesie pod miastem. 
-Powiedz mi Watsonie co widzisz, spoglądając w górę? - krzyknął Malik, ledwo kontrolując śmiech. 
-Widzę miliony gwiazd Sherlocku. A ty co widzisz? - spytał Tomlinson, chichocząc po cichu. 
-Cóż drogi Watsonie. Widzę, że ktoś ukradł nasz namiot!
Po czym wszyscy w pokoju wybuchnęli śmiechem. Kiedy się uspokoili, kobieta oświadczyła, że będzie się zbierać i wyszła by zadzwonić po swojego chłopaka, by ją odebrał. Szatyn również wspomniał coś o taksówce. Mulat przytaknął, podnosząc się ciężko ze swojego fotela i zaganiając swojego syna do łóżka. Harry nie robił z tego jakiegoś większego problemu, było widać, że ledwo widzi na oczy. Skierował się na górę, a po chwili zniknął z pola widzenia. Brunet również nie mógł doczekać się momentu, w którym będzie mógł się położyć, jednak musiał pożegnać gości. Na partnera Nelson nie trzeba było długo czekać. Rach ciach i kobiety już z nimi nie było. Pozostał tylko Louis czekający na taryfę. Mężczyzna zarzucił sobie na ramiona swoją dżinsową kurtkę z kożuszkiem przy szyi, a na stopach miał już swoje adidasy. Usiadł na kanapie, gotowy do wyjścia w każdej chwili. Na stole dojrzał jeszcze jakiś w połowie pełny kieliszek, więc wypił alkohol za jednym zamachem. Obok niego dosiadł się mulat. Zayn widział, że Tomlinson coś mówi, lecz nie słuchał go. Myślami był już w swojej sypialni. Oprzytomniał dopiero wtedy kiedy poczuł wargi szatyna napierające na jego własne. Niewiele myśląc, również zaczął poruszać ustami. Atmosfera z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej gorąca i duszna. Lecz kiedy język Louisa przejechał po wardze detektywa, prosząc o wstęp, ten odskoczył poparzony. Barman nie wyglądał na zranionego. Bardziej na zdezorientowanego, jednak nie miał czasu by coś powiedzieć, bo akurat przyjechała jego taksówka. Bez słowa wstał ze swojego miejsca i wyszedł. 

***

Zayn jęknął, chowając twarz w poduszkach. Obudziły go promienie słońca, które wdzierały się do jego pokoju przez niezasłonięte okna, okrutnie gwałcąc jego oczy. Mężczyzna czuł prawdziwą Saharę w ustach i potworny ból głowy. Jednym słowy miał wielkego kaca. Odgarnął włosy z twarzy dłonią. Nie wydawało mu się, by wypił aż tyle. Po omacku sięgnął do szafki nocnej, aby zerknąć na telefon. Jakież było jego zdziwienie gdy zamiast komórki, znalazł szklankę wody i leki przeciwbólowe z dołączoną karteczką. 

Pomyślałem, że będziesz tego potrzebować jak się obudzisz :)
Harry

Mulat zaśmiał się pod nosem jak przewidujący był jego syn. Podpierając się na łokciu, udało mu się usiąść. Wziął tabletki, po czym znów rzucił się w pościel, czekając aż zaczną działać. Przymknął oczy. Niestety nie dane mu było zasnąć, bo jak na złość zadzwonił telefon. Mężczyzna mruknął pod nosem jakieś przekleństwo i zerknął na numer - Leigh. "Czego ona może chcieć?" - pomyślał. Mimo wszystko nacisnął zieloną słuchawkę. 
-W czym mogę Ci pomóc?
-Zayn? Jak się cieszę, że odebrałeś. Dobijałam się już wczoraj, ale nie słyszałeś. Dopiero potem dowiedziałam się, że byłeś w szkole u syna. 
-Lee do rzeczy. 
-Ah tak! Mam poważny problem. Mógłbyś mi pomóc?
-Jaki dokładnie?
-Mój mąż powinien wczoraj być w domu, a nie ma go to teraz. Dzwoniłam, pisałam - to na nic. Taksówkarz, który miał go przywieźć, widział go na lotnisku, ale nie wsiadł do taryfy, która na niego specjalnie czekała. 
-Myślisz, że ktoś mógłby go porwać, uprowadzić?
Mulat od razu oprzytomniał. Czuł jak krew odpływa mu z żył. Przygryzał nerwowo wargę, bojąc się odpowiedzi. Dokładnie słyszał bicie własnego serca. 
-Obawiam się, że tak. - padło po drugiej stronie słuchawki. 

piątek, 6 maja 2016

Rozdział XXII

Zayn skrzyżował ramiona na piersi. Siedział znów w ciasnym salonie Jade Thirlwall. Dookoła reszta jego współpracowników. Szatynka skakała wokół nich z talerzami babeczek i ciastek. Nie mogło także zabraknąć jej drogiego zestawu herbacianego. Rozdała wszystkim filiżanki, prócz Malikowi, który stanowczo odmówił, i pobiegła do pokoju obok. Skąd, ku zaskoczeniu wszystkich, przyniosła gramofon oraz duży czarny krążek.
-Pomyślałam, że z muzyką będzie nam przyjemniej – powiedziała.
Postawiła urządzenie na szafce w jednym z rogów pokoju, której mulat wcześniej nie zauważył. A może wcześniej jej nie było? Nie robiło mu to za dużej różnicy. Szatynka ustawiła wszystkie ustawienia i po chwili w pokoju rozległy się pierwsze nuty Brillig – The Hearse Song. Kiedy wszystko było gotowe, a kobieta zadowolona z efektów, usadowiła się w fotelu pod oknem. Żadne z nich się nie odezwało. Jade, kołysząc się na boki, popijała - jak gdyby nigdy nic - herbatę.
-Ładna piosenka – zagaiła Eleanor, próbując pozbyć się natarczywej niezręczności jaka im towarzyszyła.
Gospodyni skinęła głową na znak, że rozumie. Brunet odchrząknął i dał kuksańca w bok Niallowi, który siedział koło niego na czarnej skórzanej kanapie. Blondyn przełknął głośno ślinę i wyjął potrzebne dokumenty. Panna Thirlwall odstawiła swoją filiżankę i poprawiła się na swoim miejscu. Detektyw w tym czasie wyłożył na blat foldery spraw z XX w. Pochylił się nad stołem, by mieć bliższy kontakt z pracownicą księgarni.
-Są to akta spraw, którymi była pani zainteresowana.
Szatynka przytaknęła, czekając aż mężczyzna zacznie kontynuować. Mulat wstał i założył dłonie za plecami. Ostrożnie wyszedł z kanapy i powolnym krokiem zaczął krążyć po pokoju, dopóki nie zbliżył się do kobiety. Zatrzymał się obok fotela, na którym siedziała. Pochylił się nad nią i oblizał usta.
-Mogę wiedzieć co jest w nich takiego niezwykłego?
Jade strzepała niewidzialny kurz z kolan, po czym przeniosła swój wzrok na Malika. Przyglądała mu się uważnie przez dłuższą chwilę.
-Słyszał pan kiedyś o Szalonym Kapeluszniku? – zapytała.
-Obiła mi się o uszy ta historia. Jaki może mieć związek z tą sprawą?
-Te morderstwa nawiązują do pewnego przysłowia…
-Japońskiego przysłowia o trzech mądrych małpach, to już wiem.
-Skąd pewność, że były trzy mądre małpy?
-Słucham?
Kobieta zbiła mężczyznę z tropu. Wstała, omijając zręcznie Zayna, i sięgnęła do jednej z książek, która znajdowała się na regale. Bordowa okładka, pozłacany tytuł. Zaczęła przekartkowywać strony, aż w końcu wyjęła ze środka plik kartek. Odłożyła lekturę na miejsce i wróciła do fotela. Usiadła wygodnie, zakładając nogę na nogę i położyła dokumenty na blat stołu.
-Istnieją doniesienia, plotki, że były cztery mądre małpy. Jedną z osób podejrzanych o morderstwa był Gerald Sullivan, jego pasją była japońska kultura. Nic mu nie udowodniono jednak ludzie z jego miasta, a mieszkał w małej mieścinie, już wydali na nim wyrok. Postanowił wyjechać do kraju kwitnącej wiśni. Tam, jak sam pisał w swoich dziennikach, doznał duchowej przemiany. Poznawał kulturę Japonii z każdym dniem, a jednym z jego ulubionych przysłów było przysłowie o trzech mądrych małpach. W jednej ze świątyń zobaczył obraz przedstawiające trzy małpy, zasłaniające oczy, uszy i usta, a obok nich była jeszcze jedna – a właściwie tylko jej korpus. Stworzył tezę, że czwarta małpa miała równie symboliczne znaczenie co pozostała trójka. Nie widzę nic złego, nie słyszę nic złego, nie mówię nic złego.
-A co z czwartą?
-Nie uciekniesz od tego. Ona zawsze miała stać na końcu, by pokazać, że kiedyś w końcu umrzemy, że będziemy osądzani przez Stworzyciela. I nie uciekniemy od tego.
W pomieszczeniu zapadła głucha cicha. Każdy po kolei analizował słowa kobiety z szeroko otwartymi oczami. Malik przetarł dłonią twarz. Złapał się oparcia fotela, by nie upaść. Oblizał usta.
-Sugeruje pani, że Bethany miała być czwartą małpą?
-Uważam, że należy uznać to za możliwość.
Piosenka w tle już dawno przestała grać. Szatynka jakby nigdy nic podeszła do gramofonu i odtworzyła utwór jeszcze raz, po czym wróciła na swoje miejsce i w spokoju dopiła herbatę. Jesy odchrząknęła, zwracając tym samym, na siebie uwagę.
-Skąd dowiedziała się pani o Geraldzie Sullivanie?
Jade odstawiła filiżankę i zlustrowała Nelson od góry do dołu.
-Różne rzeczy można napotkać w księgarniach.

***

-Niall obiecał, że sprawdzi wszystkie księgarnie i da nam listę osób, które kupowały tę książkę – odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
-Zostawiam tą sprawę w waszych rękach Jess – odpowiedział mulat, parkując przed domem.
Pożegnał się z koleżanką i wyszedł z pojazdu.
-Harry już jestem! – krzyknął, wchodząc.
Zdjął skórzaną kurtkę z ramion i skierował się do salonu. Prawie wypuścił materiał z rąk kiedy na kanapie w pokoju siedział nie tylko szatyn, ale też jego siostra.
-Hej – wydukał.
Blondynka uśmiechnęła się promiennie. Figlarnie przełożyła niesforny kosmyk swoich włosów za ucho, pochyliła się ku nastolatkowi i wyszeptała mu coś na ucho. Chłopak przytaknął kilka razy i już szykował się do opuszczenia pomieszczenia, ale kobieta złapała go za ramię i cmoknęła w policzek. Kiedy młodzieniec wreszcie zniknął na schodach Edwards nareszcie skupiła całą swoją uwagę na Maliku.
-Proszę nie flirtuj z moim synem, to niepoprawne z wielu względów.
-Zazdrościsz mi i tyle.
-Oh no tak! Wybacz mi! Ileż ja bym dał, żeby mój syn śnił o małżeństwie ze mną po nocach! Masturbował się do moich zdjęć!
Po czym oboje wybuchnęli śmiechem. Perrie zasłoniła twarz dłonią jak miała to w zwyczaju, a Zayn czuł jak zbierają się łzy w kącikach jego oczu. Potrzebowali dłuższej chwili na uspokojenie się, lecz nawet wtedy nie przestali się uśmiechać. Brunet przysiadł się obok na kanapie.
-Chcesz jakąś kawę, herbatę? Przyszłaś w celach towarzyskich czy masz poważną sprawę?
-Na razie nie chcę niczego do picia, dziękuję. Tak właściwie przyszłam Ci tylko oznajmić, że prawdopodobnie, tak w dziewięćdziesięciu dziewięciu koma dziewięciu procentach znalazłam osobę, która wysłała do mnie liścik z bukietu. Tak więc, sprawa się wyjaśniła, masz o jedną mniej rzecz na głowie.
-Kto to był?
-Steve Jefferson. Prześladował już kilka innych gwiazd. Złapaliśmy go wczoraj jak próbował wtargnąć na moją posesję.
Rozmowa nie trwała długo. Blondynka była umówiona ze swoją stylistką. Malik pożegnał ją w progu, obejmując ją delikatnie i całując w policzek. Harry również zszedł na dół. Na szczęście chłopak był dość wysoki jak na swój wiek, a kobieta na płaskim obuwiu, więc nie było żadnej niezręcznej sytuacji, w której jedno musiałoby się przesadnie schylać, bądź drugie podskakiwać na palcach. Edwards cmoknęła nastolatka w policzek, a on oblał się szkarłatem. Mulat zaśmiał się cicho i zamknął drzwi.
-Słyszałem waszą rozmowę i nie, nie masturbowałem się nigdy do jej zdjęć. Zdecydowanie wolę szatynki!

***

Harry i Zayn krążyli między regałami w sklepie spożywczym. Nastolatek pchał wózek, podczas gdy mężczyzna, cały czas zapatrzony w listę zakupów, machał długopisem na boki, mrucząc jakieś niezrozumiałe rzeczy do siebie samego. Młodzieniec westchnął ciężko i z nudów, wyjął z kieszeni telefon. Najpierw sprawdził portale społecznościowe, ale na jego nieszczęście, nic ciekawego się nie działo. Włączył więc grę, której tytułu nie znał, ale polegała na wybiciu ludzkości jednym z możliwych sposobów. Zapatrzony w mały ekranik, patrzył jak epidemia – którą wybrał jako zgubę ludzkości – zbiera swoje żniwo na kolejnych kontynentach.
-Co ty robisz? – krzyknął mu nagle ktoś do ucha.
Podskoczył i w ostatniej chwili uratował swój telefon przed upadkiem. Mulat zmrużył oczy i wycelował swoim długopisem w pierś chłopaka.
-Ten telefon mnie drogo kosztował, więc uważaj – zagroził.
Szatyn westchnął i schował urządzenie do kieszeni. Zakupy dłużyły mu się nieubłaganie, a Zayn, który dokładnie czytał ulotki na opakowaniach nie pomagał w żaden sposób. Nareszcie po godzinie zbliżyli się do kas. Jak na nieszczęście kobieta przed nimi była z gromadką rozwrzeszczanych dzieci, nie mogła znaleźć portfela i miała problem z jednoczesnym uspokajaniem pociech i pakowaniem zakupów. Brunet prychnął, po czym znów zaczął mruczeć coś w swoim języku.
-Co?
-Właśnie przekląłem ją i jej potomków na piętnaście lat wprzód w urdu. Widzisz Harry, języki obce przydają się w codziennym życiu.

***

Malik niósł siatki wypełnione po brzegi produktami spożywczymi, a jego syn w tym czasie poszedł odnieść wózek sklepowy na miejsce. Mulat otworzył samochód i położył torby na tyle siedzenie wozu, kiedy nagle usłyszał głośne „Cześć” ze swojej prawej strony. Obrócił, więc głowę w tamtym kierunku. Szedł do niego niski szatyn ze zwichrzonymi przez wiatr włosami, w dżinsowej, jasnej kurtce i ciemnym rurkach.
-Cześć Zayn – przywitał się, kiedy był wystarczająco blisko.
-Cześć….?
-Louis. Pamiętasz? Jestem barmanem w jednym z klubów, w których byłeś. Aresztowałeś wtedy jakiegoś kolesia.
-Ah tak, teraz pamiętam.
Zaczęła się krótka pogadanka, gdy wrócił Harry.
-Dzień dobry panie Tomlinson – powiedział słodko chłopak.
-Cześć Harry, miło Cię znowu widzieć.
Brunet stał osłupiały, nie mogąc zrozumieć sytuacji.
-To wy się znacie?
-Tak, pan Tomlinson jest drugim opiekunem kółka teatralnego w mojej szkole.
-No patrz. Nie pomyślałbym.

***

Dni mijały w zastraszająco szybkim tempie. Nastolatek coraz więcej czasu spędzał na przygotowywaniu się do roli. W końcu nadszedł dzień, kiedy miał zamiar stanąć w świetle reflektorów i zabłysnąć niczym gwiazda. Malik pozapraszał na przedstawienie praktycznie wszystkich znajomych i nieznajomych również. Raz jego własny syn dał mu wielce pouczający wykład o tym dlaczego nie wolno zapraszać przypadkowych ludzi spotkanych na ulicy na szkolne przedstawienie. Młodzieniec chodził wte i wewte po pokoju, gorączkowo powtarzając tekst. Mulat wręcz wyrwał mu skrypt z rąk, wciskając na jego miejsce kubek ciepłej czekolady.
-Musisz się zrelaksować póki masz czas.
Na zegarze wybiła piętnasta i chłopak, żegnając się z ojcem, popędził na autobus. Zayn w tym czasie uporządkował trochę w kuchni, po czym zakradł się do pokoju Harry’ego. Po cichu otwierał wszystkie szafki i szuflady.
-Nie mów mi, że grzebiesz w rzeczach własnego syna.
Serce podskoczyło mu do gardła, gdy ni stąd ni zowąd usłyszał zrezygnowany głos Jesy. Nawet nie pamiętał, żeby wchodziła.
-Widzisz, nawet nie zwróciłeś na mnie uwagi! Zamiast tego szperałeś w rzeczach Harry’ego – krzyknęła kobieta, a mężczyzna zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas wypowiadał swoje myśli na głos.
Odchrząknął, prostując się i poprawiając kołnierzyk.
-Tylko chciałem sprawdzić czy ma czysto w pokoju.
Szatynka zaśmiała się głośno.
-To najsłabsza wymówka jaką w życiu słyszałam. Jak kiedyś będziesz przeszukiwał kryjówkę mordercy i cię złapią to im też powiesz, że chciałeś pobawić się w Perfekcyjną Panią Domu i zrobić test białej rękawiczki?
Mulat również się zaśmiał, po czym razem z koleżanką zostawił pokój chłopaka w pokoju. Udał się do swojej sypialni gdzie, z pomocą Nelson, wybrał strój na dzisiejszy wieczór. Nie za formalny, ale nie za zwyczajny. Tak więc, skończył ubrany w szary t-shirt z nadrukiem, czarną marynarkę i ciemne, zwężane spodnie. Przeglądnął się w lustrze, wygładzając tkaninę.
-Jesteś śliczna moja królowo balu, ty – pisnęła koleżanka.
-Tak myślisz moja droga? – odpowiedział Zayn równie cienkim głosikiem.

Po czym zebrali swoje rzeczy i opuścili dom. Kiedy przybyli, pod szkołą było mnóstwo samochodów. Długo szukali miejsca, lecz w końcu znaleźli. I to nawet nie tak daleko. Weszli do środka. Grzecznie zajęli przydzielone im miejsca. Po chwili zjawił się cały oddział, ale także Liam, Samantha i kilka innych osób z biura, których imion mulat nawet nie pamiętał (ale i tak ich zaprosił). Wymienili ze sobą kilka zdań, dotyczących głownie bieżącej sprawy, kiedy nagle światło zgasło, a po chwili scena zapaliła się pełnym blaskiem. W tle zaczęła rozbrzmiewać melodia. I się zaczęło. 



____________________________________________________________________
Historia o 4 małpie z przysłowia jest przeze mnie całkowicie wymyślona, to tak na wszelki wypadek gdyby ktoś się zastanawiał :)
Dzisiejszy rozdział jest z piosenką i radzę ją odtworzyć 2 razy, niczym Jade by bardziej się wczuć w role detektywa ;)
To tyle ode mnie


Do zobaczenia <3