piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział XXIV

Zayn zaciągnął się mocno dymem, który po chwili wypuścić z płuc. Obok jego ust pojawiła się szarawa, toksyczna otoczka. Mulat stał przed głównym wejściem do biura, czekając na swoją koleżankę. Był mocno podenerwowany i zestresowany obecną sytuacją. Ręce drżały mu tak bardzo, że ledwo mógł utrzymać odpalonego papierosa. Co jakiś czas przeczesywał swoje kruczoczarne kosmyki włosów wierzchem dłoni. Rozejrzał się. Powoli zaczynała się wiosna. Gdzieniegdzie na trawnikach dało się zaobserwować topniejący śnieg, a raczej to co z niego zostało. Niestety temperatura dalej pozostawała wiele do życzenia. Brunet spojrzał wymownie na przedmiot jego uzależnienia. "Obiecałeś sobie, jemu." - skarcił siebie w myślach. Rzucił niedopałek na ziemię i przygniótł czubkiem buta. Zaciągnął się londyńskim marcowym powietrzem. Nie należało one do najczystszych ale chyba i tak lepsze od dymu papierosowego. Nareszcie na horyzoncie pojawiła się szatynka. Szła szybkim, zdecydowanym krokiem, postukując swoimi czarnymi szpilkami z frędzelkami, w kierunku mulata. Z daleka rzucał się mocno różowy kolor na jej ustach. Stanęła przed mężczyzną i poprawiła swoją czarną torebkę. 
-Czemu chciałeś się tu spotkać? 
Detektyw zaśmiał się mimo, że było to nie na miejscu. 
-Cześć, ciebie też dobrze widzieć Jesy. 
Nelson fuknęła i już wiadome było, że nie ma ochoty na żadne żarty. Brunet momentalnie spoważniał i poprawił kołnierz brązowego płaszcza jaki miał na sobie.
-Zaginął mąż podkomisarz Pinnock. 
-Rozumiem, że urządzasz przyjęcie z tej okazji - odparła zgryźliwie. 
Zayn wydał z siebie ciche warknięcie. Przyjrzał się uważnie swojej towarzyszce. Jej piwne oczy, zwykle przepełnione ciekawością, dzisiaj wiały chłodem i obojętnością. Mężczyzna zaczął przytupywać nogą, chcąc by jak najszybciej skończyć tą rozmowę. 
-Obiecałem jej, że się tym zajmiemy. 
-Dobrze wiesz, że nie możemy. W kodeksie jest wyraźnie zapisane, że jako osoby powiązane nie możemy poprowadzić tej sprawy. 
-Nikt nie musi o tym wiedzieć. 
Kobieta cmoknęła niezadowolona i odwróciła wzrok. Wpatrywała się w przejeżdżające samochody nieobecnym spojrzeniem. Prowadziła kłótnię z samą sobą. Czuła jak - niczym w filmach - na ramionach siedzą jej diabeł z aniołem i prowadzą zażartą dyskusję co powinna zrobić, próbując przekonać ją do swoich racji. Wzięła głęboki oddech. 
-Rób co uważasz za słuszne. - Minęła mulata i weszła do biura, nawet się nie odwracając.

***

Malik siedział w salonie i przeglądał wykonane telefony przez Boyle'a Pinnocka. Miał też wykaz ostatnich SMS-ów i listę miejsc, w których był widziany przez zniknięciem. Mężczyzna wstał z kanapy i przeszedł się wzdłuż pokoju z jedną ręką w kieszeni, podczas gdy drugą trzymał kartkę. Kręcił się po pomieszczeniu w jakiś bliżej nieokreślony wzór. Wzrok wklejony miał w dokument przed sobą, tak więc porządnie się zdziwił kiedy nagle w coś uderzył i zatoczył się do tyłu w ostatnim momencie łapiąc równowagę. Spojrzał na to co miał przed sobą - kominek. Prychnął i zaczął rozmasowywać obolałe miejsce zderzenia. Po pewnym czasie znów miał przystąpić do chodzenia w kółko, lec gdy zrobił pierwszy krok nadepnął na coś. Wydał z siebie niski pomruk niezadowolenia i poirytowania i schylił się by podnieść małą żółtą karteczkę, która leżała nikomu winna na podłodze. Mulat zmarszczył brwi, obracając ją w palcach. Na papierze było napisane "Obserwuję Cię.". Chwilę zajęło detektywowi łączenie pewnych kawałków układanki. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w napis. W głowie przeskakiwała mu masa obrazów. Bukiet kwiatów jakie dostał, dziwny cień jaki widział Harry w kącie swojego pokoju. Serce przyspieszało mu z każdym wziętym ciężkim oddechem. Podskoczył kiedy zadzwonił jego telefon. Prędko złapał go w dłoń, spodziewając się najgorszego. Odetchnął kiedy zobaczył numer Harry'ego. Bez wahania nacisnął zieloną słuchawkę. 
-W czym mogę ci pomóc?
-Zayn? Jesteś w domu?
-Tak, a ty gdzie jesteś? Przyjechać po ciebie?
Mężczyzna słyszał w głosie chłopaka dziwne wahania i jakby stres. Miał nieodparte wrażenie, że coś jest zdecydowanie nie tak. Nastolatek wziął głęboki oddech po drugiej stronie słuchawki, po czym zaczął mówić bardzo szybko i brunet musiał się wysilać, by zrozumieć coś z tego o czym mu opowiadał.
-Posłuchaj, po szkole umówiłem się z kolegą, że przyjdę do niego i będziemy uczyli się do testu z historii. Tak więc, poszedłem do niego do domu, ale okazało się, że nie jestem jedynym zaproszonym. Było  z nami jeszcze kilka chłopaków, niektórzy starsi. Nasza niby "nauka" przerodziła się w małą imprezę z alkoholem i tym wszystkim. Szczerze nie miałem nic przeciwko dopóki któryś z nich nagle nie wyjął woreczka z...eh...no sam wiesz z czym! Próbowali mnie namówić, żebym to z nimi wciągnął ale naprawdę nie chciałem! Wciągnąłem się w życiu w kilka gówien i mam już dość! Tak więc, odmówiłem i wyrzucili mnie z domu. Nie wiem gdzie jestem, szedłem po prostu przed siebie ten cały czas.
-Czemu nie zadzwoniłeś wcześniej?
Malik nie był zły, wręcz przeciwnie. Cieszył się, że jego syn potrafi być asertywny. Poprosił szatyna o kilka wskazówek dotyczących jego położenia, po czym rozłączył się i zgarnął kluczyki od samochodu ze stolika na kawę.

***

Zayn był mocno zdziwiony kiedy Jesy nie pojawiła się następnego dnia w pracy. Kobieta nie odbierała również jego połączeń. Mulat prychnął pod nosem gdy po raz kolejny głos pani z linii komórkowej poinformowała go, że został odrzucony. "Nie to nie" - pomyślał i odłożył urządzenie na bok, by się nie rozpraszać. Złapał w ręce parę papierów i wtedy zauważył kopertkę, która cały czas znajdowała się pod nimi. Już miał zerknąć co jest w środku, ale ktoś zapukał do drzwi. 
-Wejść! - podniósł się ze swojego biurowego krzesła i wolnym krokiem okrążył swoje brązowe biurko. 
Przytrzymując się jedną ręką na blacie oparł się pośladkami o mebel. Zaraz do pomieszczenia weszła rozczochrana Eleanor. 
-Wszystko w porządku?
Brunet zaczął się delikatnie martwić. Kto jak kto, ale ona zawsze była perfekcyjnie wymalowana, uczesana i przygotowana do pracy. Widzenie jej w takim stanie było dość niecodzienne, jeśli nie powiedzieć niezwykłe. Calder zaczęła miotać się po pokoju, kręcąc głową na boki. 
-Tu nie chodzi o mnie, a o Jesy!

***

Malik mknął ulicami Londynu jak najszybciej do mieszkania koleżanki. Nim zasiadł przed kółko wysłał jej krótkiego SMSa, że może się spodziewać jego odwiedzin. Szatynka mieszkała w apartamentowcu niedaleko Big Benu. Z okna w jej salonie z łatwością można było zobaczyć sygnaturkę stolicy. Detektyw zaparkował w podziemnym parkingu i pobiegł do windy. Jak najszybciej musiał się przekonać czy stan tak ważnej dla niego osoby jest tak tragiczny jak opisywała jego współpracownica. Kiedy Nelson otworzyła drzwi, słowa El okazały się w głównej mierze prawdą. W całym domu panował bałagan, co było nie do pomyślenia jak na Jess. Porozrzucane papiery, pobite lustra, filiżanki i talerze. Pierze z poduszek całe rozsiane na podłodze. Sama kobieta również była jednym wielkim nieporządkiem. Ubrana była w przydużą piżamkę we wzorki, na głowie miała istny busz. 
-Nie zdążyłaś posprzątać przed moim przybyciem? Nic nie szkodzi - mruknął mulat, wiedząc że ma teraz przed sobą niezwykle trudną do rozbrojenia bombę. 
-Nawet nie próbowałam - odparła przyjaciółka znudzona. 
Odeszła od drzwi i podeszła do lodówki skąd wzięła pudełko lodów czekoladowych. Nie zaprzątała sobie głowy poprawnym otwarciem opakowania. Przyłożyła chłodny deser do ust i zaczęła odgryzać pasek zabezpieczający przy nasadzie. Widok ten był dość komiczny, zwłaszcza że wystarczyło po prostu odkręcić pokrywkę. Brunet zakrył dłonią usta, by nie widać było jego lekkiego uśmiechu. To mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Kiedy lody były otwarte, kobieta rzuciła się na kanapę, przykryła kocykiem i zaczęła jeść je rękoma. Mężczyzna westchnął i z wielką niechęcią zaproponował koleżance jeden z ich ulubionych filmów na zerwania. Opowiada on o parze licealistów. Kiedy dziewczyna jest zapatrzona w chłopaka jak w obrazek ten ma mnóstwo innych na boku. W końcu jego druga połówka się o tym dowiaduje i postanawia się brutalnie zemścić. Nie jest to kino najwyższych lotów. Co sekundę ktoś wylewa ci na ekran wiadro sztucznej krwi, wymiocin, flaków i nie wiadomo czego jeszcze. I jest wręcz niemożliwe, by ten licealista przeżył tak długi czas poddawany tak okropnym torturom, już pomijając że przy każdej trzeci ogromną ilość krwi. Mimo, że film ten był raczej szmirą działał cuda po nieudanym związku. Zwłaszcza jeśli rozstali się w nieprzyjaznej atmosferze. Mulat usiadł wygodniej w fotelu, przygotowując się na długi seans.

***

Zayn zaparkował samochód zaraz za kilkoma wozami policyjnymi. Ich światła dalej były na sygnale. Taśmy oddzielające były już w odpowiednim miejscu. Detektyw przeszedł pod rządkiem żółtych pasów i wszedł na posesję. Dom był niewielki, parterowy. Ze środka wychodziła właśnie Eleanor z Niallem. Malik upił łyk kawy, którą trzymał przez ten cały czas w prawej dłoni. 
-Ofiary?
Parka zaprzeczyła. Brunet skrzywił się lekko i potarł swój kilkudniowy zarost. 
-W takim razie co?
-Porwanie. 
Mężczyzna przytaknął. Minął swoich ludzi, wpychając blondynowi pusty kubek po napoju. Wszedł do mieszkania. Rozejrzał się w salonie, kuchni i przedpokoju. Właśnie przekręcał gałkę do sypialni, gdzie zastał podkomisarz Pinnock. Przywitała się z nim skinieniem głowy. Schylił się ku szafeczce nocnej, na której znajdowało się kilka oprawionych fotografii. Wziął jedną z nich w ręce. Liczył na to, że mu się tylko przewidziało, ale niestety okropnie się pomylił. Poczuł jak żal ściska mu gardło. Zaschło mu w ustach, nie mógł porządnie złapać oddechu. Zaczął szybko mrugać, by odgonić cisnące się do oku łzy. 
-To nie możliwe... - szepnął do siebie. 
Leigh-Anne westchnęła głęboko, po czym odparła obojętnym tonem:
-Porwany został niejaki Louis William Tomlinson. 




____________________________________________________________________
Pisanie tego rozdziału było katorgą, naprawdę. Ale nareszcie jest. Z jednej strony mam ochotę go zmienić, a z drugiej dalej nie wiem co bym chciała napisać w rozdziale 24 więc zostawmy to bez zmian i nie wspominajmy o tym Epic Failu. 
Szczerze to nie mam pojęcia czy istnieje film opisany tu przeze mnie i mam wrażenie, że nie za bardzo xD
Choć może gdzieś na końcu internetu. To chyba wszystko ode mnie. 
Do zobaczenia :>