Zayn krzątał się po kuchni. Czekał aż woda w czajniku się zagotuje, by mógł zalać herbatę, którą przyszykował dla siebie i Harry'ego. Wyjął niewielki talerz z szafki nad kuchenką oraz sięgnął po herbatniki i inne ciastka. Zabrał to wszystko do salonu, kładąc na stole.
-Zostaw, ja poukładam - mruknął nastolatek, wręcz wyrywając starszemu rzeczy.
Mulat tylko przytaknął, po czym pobiegł do z powrotem do kuchni, gdy usłyszał świst czajnika. Zalał kubki, uważając by się nie poparzyć wrzątkiem, po czym zaniósł je również do salonu. Posłał w stronę młodzieńca wymuszony uśmiech i dosiadł się koło niego na czarnej skórzanej kanapie.
-Dziękuję - odezwał się cicho chłopak, biorąc jedno z ciasteczek.
Mężczyzna przełknął głośno ślinę. Wziął kilka głębokich wdechów, zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Czuł, że jest w stanie powiedzieć Stylesowi wszystko.
-Harry chciałbym Ci coś powiedzieć, ale musisz mi coś obiecać.
-Oczywiście.
-Musisz mi obiecać, że nie będziesz mnie oceniał Harry - głos detektywa załamał się delikatnie - proszę, to bardzo dla mnie ważne.
Chłopak położył dłoń na ramieniu rodzica. Posłał w jego kierunku szczery uśmiech.
-Obiecuję - szepnął.
Malik przetarł twarz dłońmi, wziął głęboki oddech.
-Od kiedy tylko pamiętam - zaczął - mieszkałem w sierocińcu. Tak, tym samym co ty. Nigdy nie wiedziałem nic o moich biologicznych rodzicach, ale byłem mały skupiałem się na zabawie z innymi dzieciakami i nie czułem potrzeby by wiedzieć takie rzeczy. Nie pamiętam dokładnie dnia, w którym mnie adoptowano. Pamiętam tylko, że było to pewnego wiosennego dnia i najpierw do pokoju wbiegła Perrie. Myślałem, że to nowa wychowanka. Dopiero później wszystkiego się dowiedziałem. Edwardsowie byli idealnymi rodzicami. Mimo napiętego harmonogramu poświęcali mi dużo uwagi, bawili się z nami. Kiedy zaczynałem dojrzewać, powoli zaczynałem się interesować co się stało z moimi prawdziwymi rodzicami. Skontaktowałem się z sierocińcem. Także kontakty moich adopcyjnych rodziców wiele mi pomogli w odnalezieniu mojej biologicznej matki. W moje osiemnaste urodziny, dowiedziałem się gdzie ona mieszka. Edwardsowie pomagali mi jak tylko mogli, ale gdy tamtego dnia powiedziałem im, że chcę spotkać się ze swoją matką byli bardzo temu przeciwni. Próbowali mnie zatrzymać na każdy możliwy sposób. Moja rodzicielka nazywała się Mariah, mieszkała w dość biednej części Londynu. Pojechałem tam. Kiedy otworzyła mi drzwi, czułem się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie. Przedstawiłem jej się i opowiedziałem wszystko od początku. Ona się tylko na mnie dziwnie spojrzała i ona wtedy...
Zayn umilkł w połowie zdania nie będąc wstanie dokończyć. Chciał tak bardzo zapomnieć słowa tej kobiety.
-I ona wtedy co, Zayn? - szepnął cicho Harry.
Mężczyzna wziął głęboki oddech i postanowił kontynuować.
-I ona wtedy mi powiedziała, że nigdy mnie nie chciała. Że byłem jedną wielką pomyłką. Mówiła mi o tym jak bardzo chciała dokonać aborcji ale nie miała pieniędzy, że nigdy nie chciała mieć dzieci. Kiedy skończyła powiedziała, że mam nigdy więcej jej nie nachodzić. Że nie po to mnie oddała te kilkadziesiąt lat temu bym teraz jej zawracał głowę.
Mężczyzna spuścił wzrok i ukrył twarz w dłoniach. Nie mógł już powstrzymać łez. Te wszystkie wspomnienia były zbyt bolesne.
-Hej, Zayn to nie twoja wina, tak? Są źli i dobrzy ludzie, twoja biologiczna mama była akurat tą pierwszą.
-Harry, to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze coś co musisz wiedzieć. Kiedy wróciłem do domu po tym "spotkaniu" nie zastałem moich rodziców. Tylko Perrie płaczącą w kącie pokoju. Podszedłem do niej i zacząłem płakać razem z nią. Od siostry dowiedziałem się, że moi rodzice pojechali po mnie. Harry oni wiedzieli o niej, wiedzieli, że powie mi to wszystko, chcieli mnie przed tym ochronić! A jak idiota tam pojechałem. Powinienem ich posłuchać! Czemu tego nie zrobiłem?! Po pewnym czasie zadzwonił telefon. Nasi rodzice, oni, mieli wypadek samochodowy. Spieszyli się do mnie, żeby mnie pocieszyć po tym i nie wyhamowali na jednym z zakrętów. Zginęli na miejscu.
Nastolatek zakrył usta dłonią. Sam również płakał. Nie przejmował się, że ma te szesnaście lat. Szybko wepchnął się na kolana starszego i mocno go przytulił.
-To nie twoja wina, Zayne - powiedział.
-To jest moja wina. Gdybym ich wtedy posłuchał nie wyjechali by z domu nawet. To przeze mnie Perrie i ja straciliśmy rodziców, rozumiesz?
-Jak ona na to zareagowała?
Mulat westchnął wtulając się w chłopca. Trzymał się kurczowo jego koszulki jakby był jego ostatnią nadzieją.
-Nijak - burknął - Była wściekła na mnie. Powiedziała mi wprost, że to ja jestem winny. Nie chciała mnie znać. Później wyjechałem na studia, poznałem Jesy. To ona mi poradziła bym się z nią pogodził.
-A teraz w jakich jesteście relacjach?
Detektyw uśmiechnął się do siebie.
-Jeszcze daleka droga przed nami, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku.
_________________________________________________________________________________
WIELKI POWRÓT PO RAZ 2!!!!!!!!!!!!!!!!
Ten rozdział zabrał ze mnie tyle energii, że sobie nawet tego nie wyobrażacie, naprawdę xd
Ale nareszcie to już koniec !
A więc, następny rodział za około tydzień :)
I swoja drogą to pierwszy rozdział w nowym roku WOW
Do zobaczenia <3